Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

rozpatrzeć, anim rozumiał co się dzieje, dłuższego potrzeba było czasu, by języka dostać i ludzi poznać.
Szczęściem dla matki mojej dowiedziałem się, iż Stanisław Gastold starosta żmudzki właśnie był przy księciu, a dwór tu swój miał, w którym rzadko przemieszkiwał.
Szedłem więc do niego z pokłonem, bo to wielki był pan i nietylko możny, ale znaczenia niepośledniego. Trudno się do niego było dostać. Wreszcie gdy mnie przypuszczano i do kolan się pokłoniłem, opowiedziałem, że sługą jestem Nawojowej, która się musiała na czas jaki schronić do Wilna i prosiłem o opiekę a najpierw o wyznaczenie gospody, aby gdzie spocząć miała.
Starosta żmudzki pono jako żyw matki mojej nie widział, lecz dobrze znał jej losy. Okazał się dosyć uprzejmym.
— Co mam, tem się podzielę — rzekł — ale na początek nie będzie mieć wiele pociechy. Dworu mego połowę jej oczyścić każę, a gdy za dni dziesiątek odjadę do Szawel, cały wam oddać mogę.
Musiał dwór starosty zaraz się wynosić i obozować pod gołem niebem, a ja matkę pod dach ten bezpieczny wprowadziłem.
Miałem zamiar co rychlej, jeżeli nie służby u księcia, to opieki szukać i dostać się do niego, lecz postrzegłem się zaraz, że nie popróbowawszy gruntu pod nogami, nic nie uczynię, albo i gorzej niż nic, gdy krok postawię fałszywy.
Musiałem więc począć od tego, aby się rozpoznać, rozsłuchać i między Polakami, którzy tu byli, nowe znajomości robić, stare odnawiać.
Ciołka, który już podówczas wysoko stał, choć niegdy znałem, nie chciałem się do niego uciekać; wolałem do młodego Łaskiego, bo ten przystępniejszym był i nie tak z góry na drugich patrzał.
Lecz Ciołek tą dumą zasłaniał się jak tarczą, aby go szewskim synem nie przezywano, a Łaski takiego