Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.

Wojska pogotowiu było mało, czasu niestało aby je zebrać, a i skarb tą rozrzutnością Aleksandrową był wyczerpany.
Pisała W. ks. Helena listy po listach ojcu zaklinając, aby zięciowi folgował, bo mówiono, że Tatarów perekopskich w pomoc sobie zaciągał, lecz listy wcale nie skutkowały.
Słano więc do Polski na gwałt, prosząc pomocy u Olbrachta. Tymczasem co było najlepszych hetmanów, kniaź Ostrogski, Ostyk, Citawor, Hlebowicz poszli na granicę z garstką ludzi.
Co podówczas działo się w Wilnie i po całej Litwie z obawy najazdu, opisać trudno. Niepokój panował największy i na dworze, gdzie jedni drugim na oczy wyrzucali, iż z rady ich i nieopatrzności kraj został prawie bezbronnym, zaufawszy małżeństwu i przymierzu moskiewskiemu.
Stało się to, czego się było można spodziewać — wojsko litewskie, na które dziesięć razy liczniejszy Moskal wystąpił, na głowę pobito, a hetmani najlepsi wszyscy poszli w niewolę.
Przez ten czas, gdy się to przygotowywało i działo, patrzałem często na W. ks. Aleksandra, i nie mogłem zrozumieć, co się w nim i z nim działo. Chodził milczący, to zdając się zapominać o wszystkiem, to nagle niepokojąc się, wołając do siebie z kolei wszystkich, rozkazując opowiadać, śląc po język. Gdy się tak żywo poruszył, ludzi porozpędzał, gońców powyprawiał, namruczał, nakrzątał, zdawało mu się, że wszystko zrobione i, orzechy gryząc, chodził już spokojny, cytarzystom śpiewać rozkazując.
Wielu rzeczy księciu nie mówiono, rządzili się po za plecami jego wszyscy, Gliński sobie, Zabrzeziński sobie. Ilinicz na swą rękę, a hetmani, jako ich duch święty natchnął. Ładu i składu nie było.
Łaski czasem, gdy go to nacisnęło, wzdychał mówiąc: Jeżeli nas ocali, to chyba moc i opatrzność boża.