Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/089

Ta strona została uwierzytelniona.

Glińskiemu w oczy raz rzekł: Chcieliście zerwać z Polską unię, obraliście sobie W. księcia na to, macie skutki. Brańsk, Putywl, Drohobuż aż po Toropiec przepadły... a z Iwanem unia taka, że was zje.
Gliński naówczas złośliwie się uśmiechał, ruszał ramionami i pomrukiwał: Toć nie koniec... zobaczemy.
Tak się to ciągnęło do połowy 1501 r., a w mojem życiu prawie żadna nie zaszła zmiana. Jejmość pani matka moja nabyła od Hlebowiczów dwór na Snipiszkach wielki z ogrodami przestronnemi i szopami. Tuśmy się już zupełnie zagospodarowali, iż nam na niczem nie zbywało. Na parę godzin szedłem do kancellaryi do ks. Łaskiego i do dworu na zamek, aby się dowiedzieć, czy nie przyszły wieści jakie, potem powracałem do matki, i z nią a Kingą spędzałem czasu resztę. Śmieszno się do tego przyznać, ale ogród około domu, grzędy i rośliny różne lekarskie, których się poznawać nauczyłem dawniej, zajmowały mnie mocno. Sadziłem, siałem, a nawet sam bywało rydla się wziąć nie wstydziłem, za co matka na mnie krzyczała, żem godności własnej poszanować nie umiał. Ludzie prości dziwowali się też temu, bom miał się kim wyręczyć.
Zrana na zamek koniecznie było potrzeba zajrzeć, bo nie było dnia, żeby tam coś nowego nie przyszło, albo z Polski, lub od Moskwy i granic.
Na wiosnę dowiedział się ks. Aleksander, że Olbracht do Prus się wybierał, aby zmusić nowego mistrza do hołdu, była nawet mowa o tem, aby bracia się z sobą spotkać i widzieć mogli. Życzył tego Aleksander, a Olbracht by pewnie chętnie na pół drogi zjechał.
Posłano do Torunia Olechnowicza młodego z zaproszeniem.
W. książę na wypadek podróży i ks. Łaskiego z sobę chciał wziąć, ale ja oczywiście towarzyszyć mu nie mogłem. Byłem pewien, że król, gdy się ra-