Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/091

Ta strona została uwierzytelniona.

nych wszystkich urzędników przedniejszych dworu, Glińskiego, Radziwiłła, biskupa Tabora.
Aleksander niemym był z boleści i płakał. Niepokój też ogarnął go o własny los, o bezkrólewie, które nastąpić miało w niebezpiecznej godzinie i o usposobienie umysłów w Polsce.
Wyrazić mi trudno, co od tej chwili począwszy u nas się działo. Około księcia wpływy się krzyżowały różne, bo jedni nie chcieli go widzieć na tronie polskim, drudzy sobie właśnie życzyli.
Co w Krakowie myślano o tem, nie wiedział nikt i przewidzieć nie było można.
Udało się ks. Łaskiemu, do którego po raz pierwszy we własnych widokach Erazm Ciołek się przyłączył, wmówić Aleksandrowi, iż i prawo miał do korony i koniecznie się o nią starać był powinien, dla samej nawet obrony od Moskwy.
Leniwy trochę umysł księcia z początku się zdawał nawału spraw i trudności rządzenia krajami obu obawiać. Poruszył ks. Łaski ambicyą, wskazał korzyści, dowodził, że większą siłą rozporządzając łatwiej rządzić potrafi. Gdy raz myśl tę zaszczepił, już jej odjąć nawet ulubieniec Gliński nie potrafił. Być też może, iż kniaź Michał spodziewał się, gdy Aleksander do Krakowa się przenieść będzie zmuszony, że jemu wielkorządy na Litwie powierzy. Nie nastawał więc przeciw temu.
Szło o to, aby wiedzieć co myśli królowa matka i kardynał Fryderyk, a za kim oni stać będą, bo już chodziły wieści, że Władysława prowadzić mieli jedni, drudzy Zygmunta.
Trzeciego dnia po otrzymaniu wiadomości o zgonie króla, już mnie ks. Łaski zawołał do siebie z tem, iż do Krakowa w skok jechać muszę, na dwór się dostać i spenetrować na co się tam zanosi.
Niebezpieczeństwo mi nie groziło żadne, ale właśnie na ten czas zachorzała mi matka, na wiosnę, jak