Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

zięcia nie zważał, domagając się ziem ruskich i nie chcąc ustępować.
Układy z nim szły twardo, a oprócz niebezpieczeństwa tego, zagrażali nieustannie Tatarowie! Król sam będąc na Litwę i na Polskę, tu i tam rozrywać się musiał, bo go odwoływano. Kardynał tymczasem czynnie i rozumnie w Krakowie go zastępował. Ale i na tego niewiele było można rachować, bo naówczas już doktór Maciej z Miechowa długiego życia mu nie obiecywał, dla srogiej i okrutnej choroby, której było trudno leczyć, więcej zaś dla życia niepomiarkowanego i zbytków, od jakich go powstrzymać nie było podobna.
Zaledwie cośkolwiek czuł się lepiej, jadł i pił bez miary, nie chcąc się szanować, a z doktorów się naśmiewając.
Miałem zręczność go widywać naówczas, a za każdym razem wydawał mi się mizerniejszym, starszym i jakby w oczach więdniejącym, choć wiekiem był najmłodszy.
W czasie napadu Tatarów, gdy ich odpierać było potrzeba, pomimo choroby już się gotował na koń siąść z pospolitem ruszeniem, gdy dzicz ta swoim obyczajem z łupieżą pierzchnęła.
Niewątpliwa to rzecz, że gdyby statek w nim był, ani na rozumie ni na męztwie mu nie zbywało. Nauki sam miał wiele i uczonych ludzi lubił, w pięknych i kunsztownych rzeczach, obrazach, rzeźbach i złotych wyrobach się kochał a zbierał je; około siebie wytworność i wspaniałość chciał mieć królewską, dla ludzi był dobrym, ale też podczas i surowym być umiał. Pamiętano mu to, że brata Krzesława z Kurozwęk biskupa kujawskiego i kanclerza Mikołaja Lubelczyka Wrzodem zwanego, za uderzenie kleryka bez litości osądził.
Mimo to u szlachty jak miał mir zawsze, tak go zachował do końca.
W miesiącu marcu tego roku, kardynał coraz