Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

kaligrafii mojej, ale dlatego, że do milczenia wypróbowany byłem, zachowanie zyskał u niego.
Nie był to już ów Łaski, jakiego początkowo pamiętałem w Wilnie.
Nie zmienił się w charakterze swym, lecz ze znaczeniem powaga urosła, i wszyscy się na niego oglądać musieli. Miał też i kancelaryę swą liczną i dwór dostatni.
Nie mogłem wcale sądzić, iżby mnie na co potrzebował.
Powitawszy uprzejmnie naprzód, odezwał się:
— Słyszałeś waszmość co się to na Litwie dzieje?
— Mało co wiem — odparłem — bom się domatorem stał, a niewielu widuję.
— Nie powiadano ci więc, do czego ten nieszczęsny Gliński króla skłonił — ciągnął dalej Łaski. — Ilinicz do więzienia rzucony, grozi toż samo wojewodzie trockiemu i kilku innym... Kniaź się odgraża, iż na Litwie nie będzie póty dobrze, dopóki ze trzy głowy z karków nie zlecą.
— Lecz, na Boga — przerwałem — surowość ta do Aleksandra nie jest podobną, ani dziełem jego być może.
— Nie ma straszniejszej rzeczy — odparł Łaski — nad słabość i brak woli, bo one dadzą się wieść na bezdroża. Dał Bóg panu naszemu najlepsze serce, ale siły poskąpił. Opanował go warchoł ten kniaź Michał, któryby z drogi wszystkich chciał uprzątnąć i miota nim niestety.
Ks. Łaski ręce załamał.
— Panie starosto — rzekł do mnie, bo nazwisko to dawali mi niektórzy od Kaźmirzowego daru ziemi — wybyście mnie i królowi na dworze jego potrzebni byli, dopóki się ta sprawa gardłowa nie skończy. Macie u króla ucho i zaufanie, a was się Gliński obawiać nie będzie. Zaradzilibyście może złemu, a przynajmniej nie dopuścili tego ścinania głów, któ-