Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

rem grożą, dopóki się sejm przyszły w Radomiu nie zbierze.
— Ojcze mój — odezwałem się — radbym z duszy być wam posłusznym, lecz sądzę, że za wiele o mnie trzymacie. Za małym jestem, aby mnie kto miał słuchać.
— Około króla tacy mogą najwięcej dziś, na których oczy nie są zwrócone — rzekł Łaski — jedźcie na dwór, nastręczcie się panu. Nie wątpię, że was przy sobie zażąda mieć. Życzy tego królowa, ja was proszę. Rzucicie słowo, możecie zapobiedz złemu; naostatek przez was i my lepiej będziemy oświadomieni, aby wiedzieć co czynić.
Dusznie mi się podejmować nie chciało teraz tego, co po prostu włożeniem palca między drzwi nazwać było można. Spokojne życie nagle zmienić na to gniazdo osie, jakiem był dwór Aleksandra, narazić się Glińskiemu nie miałem cale ochoty.
Prosiłem o czas do namysłu.
Gdym potem do Kingi wrócił, ostrożnie zwiastując jej co mnie czekało, załamała ręce zaklinając mnie abym w ogień nie szedł.
Musiałem tem jednem odpierać co jej troskliwość o mnie nastręczała, że królowi i Litwie naszej służyć do zdechu byłem obowiązany, ani mi się godziło dla własnego spokoju poświęcić ważne sprawy. Wprawdzie nie ufałem abym się tam przydał na co, lecz ks. Laski stał twardo przy tem, iż iść byłem powinien.
Kilka dni trwał opór ze strony mojej, a z jego naleganie — zwyciężył wreście. Król na Litwie był jeszcze. Jak skoro jechać przyrzekłem, w skok musiałem to wykonać. Czeladzi z sobą ledwie kilkoro wziąwszy, pod pozorem iż do mojego starostwa jadę, ruszyłem na Litwę.
Po drodze już z tego com słyszał przekonałem się, że w istocie Iliniczowi, Zabrzezińskiemu, Kiszce i kilku innym stał Rusin na gardło.