Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

tych, zkąd go setnikiem przezywano. Do Krakowa zaś, choćby mu i dwieście kto dawał, ważyć się nie śmiał, bo by go tam inni lekarze skoro poznali kim był.
O tym tedy Balińskim pono kniaź Gliński zasłyszawszy, na przekór panu Maciejowi z Błonia, którego nie lubił, królowi go polecił, i natychmiast po niego wyprawiono, aby ratować przybywał.
Posłaniec, który jechał, musiał naprzód, nie mając z sobą tyla pieniędzy, na imię królewskie trzysta złotych pożyczyć, bo inaczej się ów cudotwórca ruszyć nie chciał.
Oprócz tego trzeba mu było całej apteki królewskiej z Krakowa, którą na furze za nim wieziono.
Przybywszy do Wilna, kędy go kniaź Gliński wziął zaraz w osobliwą opiekę, gdy go do króla przyprowadzono, oświadczył zaraz, iż doktorowie nie rozumieli choroby, a pana wycieńczyli złemi lekami, ale on to dopiero ma naprawić.
Musiał pan Maciej z Błonia znieść to a milczeć.
Nazajutrz dzień izbę na dolym zamku na łaźnię przerobiono dla króla, do której różnych ziół i korzeni w kotłach i garnkach ponanoszono, i nad tą parą zielska trzymano chorego, któremu, aby się mocniej pocił, wina mocnego, szczególniej małmazyi, poddawano.
Król, że już i tak słab był, prawie omdlewał, iż go cucić musiano. Doktór Maciej pobiegł zaraz do kanclerza z tem, iż lekarstwo od choroby groźniejszem było, aby mu katować nie dawano pana, ale Gliński i sam król słuchać tego nie chcieli.
Szło więc tak dalej, a co dalej to i gorzej, na co nie zważano, bo może Glińskiemu pod ten czas trzeba było pozbyć się pana... i samemu pochwycić wszystko.
Silna tylko natura i wiek jeszcze niepodeszły, leki te, chorobę i zgryzotę, jakiemi naówczas króla karmiono, wytchnienia mu nie dając, wytrzymać przez dość długi czas dozwoliły. Kanclerz Łaski, lekarz