Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

Kanclerz Łaski i garstka Polaków osamotniona, strzeżona, szpiegowana, ledwie jeszcze co mogła.
Kniaź naostatek, powiadano, przeciw pogaństwu chciał ciągnąć, ale nie inaczej, jak króla z sobą wlokąc, aby go samego z Polakami i ks. Łaskim nie zostawić.
Gdym przybył i na zamku się zjawił, a kanclerz poznał mnie, choć zawsze był chłodnym i poważnym, a sercu nad sobą mocy nie dawał, tym razem o mało mnie nie uściskał, błogosławiąc, iż posłuszny byłem rozkazom jego.
— Kiedy przybyłeś? — począł.
— Wczoraj — rzekłem. — Mam tu swoją chatę na Snipiszkach.
— Miałeś czas się rozsłuchać — podchwycił Łaski — na zgubę wszystko wymierzone. Króla życie na włosku, Tatarowie na karku, hetmanowie rozproszeni, na wszystko Gliński jeden, a ten o sobie pamięta. Pau Maciej z Błonia powiada, że królewskie dni i godziny policzone. Uchowaj Boże śmierci na niego, Litwę Gliński oderwie od nas i przepadła; jeżeli, póki czas, królewicza Zygmunta z Głogowa tu nie ściągniemy z jaką taką siłą. Mało jednak po niego słać i listy pisać, potrzeba było człowieka, któryby mu ustną relacyą zdał i nakłonił go do podróży. Ani w pięćdziesiąt ani w sto koni jechać mu nie przystało, ale z taką siłą, jaką tylko zebrać może. Wiem to dobrze, iż się mięszać nie zechce, bo mu spokój miły; lecz zaklęć potrzeba na miłość tej ojczyzny, której dzieckiem jest, aby chwili nie tracąc, ratować ją przybywał... Na to, krótko mówiąc — dodał Łaski — mnie was było potrzeba. Łacniejby zaprawdę dla was przyszło wprost z Krakowa na Szlązk jechać, ale musieliście wprzódy na własne oczy widzieć i króla i co tu się dzieje i nad jaką stoimy przepaścią. Tatarowie albo już pod Kleckiem koszem leżą, albo niebawem tam będą, a dalej się ich i tu spodziewać, bo kto temu brudnemu potokowi drogę zamości?