Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

Jużem skończył i czekał odpowiedzi długo, nim Zygmunt usta otworzył, westchnąwszy ciężko naprzód.
— Niebłogą przywieźliście mi nowinę — rzekł. — Nie pragnąłem nigdy panowania nad rozległemi krajami, nauczywszy się z małego księztwa, jak kunszt rządzenia trudny. Brzemię to jest, choć złocone ale ciężkie, od którego kto je raz na barki weźmie, ani we dnie ni w nocy nie jest wolnym, a nosi je aż do grobu. Chętniebym był z Głogowem i Opawą do żywota mego pozostał.
— Miłościwy Panie — odparłem — ależ to rodzica i dziada twojego dzieło... czyż je porzucić wam się godzi, gdy oni z grobów wołają, abyście mu nie dali w proch się rozsypać... Wszystkie nadzieje w tobie, oczy na ciebie się zwracają. Jeśli ty nie uratujesz Polski i Litwy, rozsypie się ten gmach w gruzy.
Przerwał mi w tem Zygmunt.
— Co obowiązkiem jest, to się spełnić musi. Uczynię com powinien, lecz czy podołam?
I nie dając mi odpowiedzieć sobie, rozpytywać począł, jakiemi siłami kniaź Gliński rozporządzał. Właśnie to było dla wszystkich tajemnicą, bo on się z tem ukrywał. Pochód przeciwko Tatarom sam kilku co najmniej tysięcy wymagał, i te zapewnione mieć musiał kniaź, gdyż się iść naprzeciw nich wybierał.
— Jeżeli na myśli ma już dziś Litwę oderwać — rzekł Zygmunt — a z Moskwą się porozumiał, cóż ja naprzeciw jego tysiącom postawić mogę, gdy w pośpiechu, jakiego po mnie wymagacie, nad parę set koni w pole z sobą wyprowadzić nie mogę.
— Aliści imię wasze, powaga jego i prawa, które są do niego przywiązane, starczą za tysiące — odparłem. — Byle wiedziano, że wzieliście w ręce sprawy i czynnie występujecie, siły wam przypływać będą.
Chwilę pomilczał królewicz patrząc w podłogę.
— A któż zaręczy za to — odezwał się — że jak po śmierci Jagiełły, jak po zgonie ojca mego, nie chcą znowu Piastów prowadzić i popierać?