Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

Nieprzyjaciele nawet Glińskiego musieli mu natenczas przyznać, iż wojowania z dziczą tą znał najlepiej sposób i z małą siłą umiał ich tak osaczyć, ubiedz, że ogromne odniósł zwycięztwo.
Wielu też zyskał tem sobie jako wódz zręczny, śmiały i szczęśliwy.
Zaraz po śmierci króla wzięła się sprawa pogrzebu jego, bo chciano do grobów na Wawel ciało prowadzić tak jak Jagiełły i Kaźmirzowe, ale czasu na to nie było i obawa Glińskiego zamachów zmuszała do pośpiechu. Pierwszy to więc z rodu tego, który choć polską koronę nosił, w Wilnie przy bracie złożony został na wieczny spoczynek.
Jam pod ten czas wyprosiwszy się u Łaskiego, bom potrzebnym nie był, nie zaglądając do Pacewicz, musiał do żony do Krakowa pośpieszać. Wiem tylko, iż Gliński, jako wielce przebiegłym był, widząc iż na niego oczy zwrócone, czujność obudzona, nie ważył się niczem przeciw Zygmuntowi wystąpić. Owszem w sześćset koni podobno, gdy Zygmunt ich z sobą małoco nad dwieście prowadził, zajechał drogę przybywającemu, pierwszy mu, jako Wielkiemu księciu Litwy hołd oddając.
Sądził pewnie, iż tem sobie serce jego i zaufanie pozyskawszy, gdy Zygmunt się do Polski oddalić będzie musiał, albo namiestnictwo otrzyma, lub z opuszczenia Litwy będzie mógł korzystać.
Ale znano go już nadto dobrze, aby mu zawierzyć miano. Wiadomem było, że choć sam obyczajem nie był Rusin, bo się po świecie ocierając ogłady nabrał, ale z Rusinami trzymał i więcej ku moskiewskiemu patrzył niż ku Polsce.
Nie czekałem na to, co w Wilnie spodziewanem i przewidzianem było, że Zygmunta Litwini, nie czekając na Polaków, bez ich narady, pomimo przyrzeczeń na W. Księztwo posadzą.
Gdym p. kanclerza przyszedł żegnać, a szepnął