Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

Napróżno słano do Moskwy dla układów i zawarcia pokoju, o który i królowa Helena wdowa u brata się dopraszała. Gliński tam skuteczniej matał i obiecywał już bodaj całą Ruś naszą oddać moskiewskiemu.
Przyszło aż do tego, że ciągle Zabrzezińskiemu na gardło nastając, kniaź Michał naprzód kupę zbrojną, kilkuset ludzi zgromadził i z nią już jawnie na nieprzyjaciela godził, gdzieby go bezbronnym pochwycił. Włócząc się tak w okolicy Grodna, bo Zabrzeziński tam w jednym ze swych dworców przebywał, traf chciał, że pochwycił miłośnicę marszałka, o której wiedziano iż dla niej tajemnic nie miał. Tę ująwszy na drodze, na męki wzięto, aż wyśpiewała gdzie Zabrzezińskiego szukać mieli...
Wpadł Gliński z kupą swą na dwór, w pierwospy z łóżka wyciągnąć kazał marszałka i Tatarzynowi mu łeb dał ściąć, sam sobie czyniąc sprawiedliwość.
Cztery mile potem jechał, dwór złupiwszy, rozkazując przed sobą na kopii utkwioną wieźć głowę nieprzyjaciela, którą nierychło potem w bagno rzucono.
Było to wypowiedzeniem wojny królowi też i wszystkim co z nim trzymać nie chcieli, bo się puścił potem Gliński pustoszyć majętności swoich nieprzyjaciół, których siła naówczas padła bezbronnych. Moskiewskiemu to było na rękę.
Zawichrzyło się na całej Litwie i Rusi, Glińscy już o zdobycie Kijowa kusić się chcieli. Rogi im rosły.
Michał sobie jakiegoś prawa do krajów litewskich szukając, zapragnął wdowę po Symonie Olelkowiczu poślubić, synowi jej obiecując panowanie, ale rozumna wdowa nie chciała go i nie dała przystępu ani do siebie, ani do Słucka.
Poszedł więc plądrując Owrucz, Mozyrskie, i sąsiednie ziemie, postrach w nich siejąc. Druckich i mścisławskich kniaziów pozyskawszy sobie, kusił