Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

do roboty. Cieślów co najlepszych i murarzy zamówiwszy, dla pilności około budowli osobnego wziąwszy oficyalistę, pieniądze na wydatki odłożywszy, w początku lipca chciał już p. starosta ztąd nas do Wilna prowadzić, gdzieśmy we dworze na Snipiszkach spocząć mieli.
Wszystko znowu było do podróży przygotowanem, gdy dnia dziesiątego wieczorem powróciwszy z Kalniszek późno, uskarżać się począł na boleści w krzyżach i znużenie. Dziwnem to nie było, bo się niepomiernie krzątał, trudził, niedosypiał i po całych dniach czasem z konia nie zsiadał.
Po wieczerzy, której mało co skosztował, położył się na spoczynek i wkrótce usnął twardo.
Ale ze snu tego już mu się Pan Bóg nie dał przebudzić. Nazajutrz rano znaleźliśmy go ostygłym, z rękami na piersiach założonemi, jakby do modlitwy, a twarzą tak pogodną i spokojną, iż się zdał szczęśliwość wieczną oglądać.
Jakom ja ubożuchna, nieszczęśliwa sierota cios ten okrutny przeżyła, a że mi we łzach życia mizernego reszta nie spłynęła, Bogu jednemu zawdzięczam, który dla synaczka matkę zachować raczył.
Grób na cmentarzu w Kalniszkach dla niego i dla siebie zmurować kazawszy, w nim zwłoki jego złożyłam przy pogrzebie, na który ziemian i duchowieństwa dosyć się zebrało.
Chciałabym była pozostać tu, przy grobie nieboszczyka, ale ani dworu, ani dla Chryzia nauczycieli, jakich starosta żądał, nie mając pod czas, musiałam do Krakowa powracać, nimby w Kalniszkach stanęło budowanie wedle woli Jaszka i po jego myśli. Bożej opiece jedynie losy moje i dziecka zlecam, sieroce życie dalej wiodąc, dopóki się nie połączę z panem moim.“
Pau, Drezno 1883.

KONIEC.