za uszy, za ręce i tak ciągnęli niemiłosiernie.
O! zaiste, ciekawy, jedyny, był widok piekielnego gościńca, lecz chłopiec tak był swoją modlitwą zajęty, że nic a nic nie widział. Nareszcie stanął razem z otaczającym go tłumem u wrót piekielnych, których zewnątrz nikt nie strzegł, owszem wystrojony odźwierny, przyjmował nizkim ukłonem i drzwi na rozcież otwierał. Ten gdy ujrzał młodego chłopca z kropidłem w ręku, śpiewającego pieśń nabożną, czystym głosem dziecinnym, zaparł drzwi prędko i nasrożył się. Nie widział tego nawet Twardowski, pokropił wodą święconą, drzwi się otworzyły, on wszedł.
Uderzyły go natychmiast jęki wydobywające się z otchłani piekielnej, które zagłuszyły na chwilę jego śpiew lękliwy, lecz taka była moc tych słów, które wymawiał chłopiec, że przed niemi ucichła wrzawa piekielna, wszystko zamilkło i poczet czarnych djabłów przestraszonych, wybiegł naprzeciw.
Chłopiec tymczasem śpiewał i kropił na wszystkie strony.
— Czego tu chcesz duszo czysta? zapytał jeden. Czego tu chcesz? czego tu chcesz? powtórzyli chórem inni; a wszyscy odskakiwali i kurczyli się na każde ruszenie kropidła.
— Chcę i szukam cyrografu, danego na moją duszę przez ojca, odpowiedział Twardowski i śpiewał dalej i kropił znowu. Djabli znikli, on szedł w głąb, aż do najciemniejszej jaskini, w której siedział sam Lucyper, wódz i głowa zepchniętych z nieba aniołów.
Gdy i tu kropidłem począł wywijać jak szablą chłopiec, a szatani opatrzyli iż go z żadnej strony pochwycić nie mogli, gdyż był czysty i niczem od spowiedzi niepokalany, poczęli z nim wchodzić w układy. Powiedzieli mu z początku iż cyrograf zginął i traktowano go w zamian pieniędzmi.
Potem dawano mu kobietę, jaką by sobie na świecie wybrał.
Potem godność jakiejby zażądał.
Potem władzę jakiejby sobie życzył.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/027
Ta strona została uwierzytelniona.