Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

Potem powiedziano mu, że djabeł, który od jego ojca wziął cyrograf na jego duszę, nie znajdował się w piekle, lecz podróżował po świecie i przy sobie nosił papiery. Na to wszystko odpowiadał chłopiec kropidłem, którego djabli niezmiernie się lękając, musieli wreszcie posłać po tego, który cyrograf miał.
Przyprowadzono go po chwili, ale się zaparł, że jako żywo nie miał i nie brał żadnego zapisu.
Znowu chłopiec użyć musiał kropidła, znowu djabli przyrzekli mu oddać cyrograf, przynieśli kufer ogromny i kazali mu szukać. Co tam się w nim znajdowało trudno wyliczyć; były tam papiery zrzucone bez porządku, z różnych lat, języków, krajów — istne archiwum szatańskie, w którem dopiero pomodliwszy się do Ś. Antoniego, patrona rzeczy zgubionych, wynalazł chłopiec zapis na swoją duszę.
Widząc djabli że nic nie nada, musieli mu go oddać, lecz w oczach chłopca przysiągł djabeł, który ojca jego skusił na cyrograf, że duszę jego i bez tego zapisu weźmie. Tej przysięgi nie słuchając chłopiec, kropiąc znowu i śpiewając Te Deum, zawrócił się, aby wyjść z piekła.
Lecz trudniejsze to było, niż wejście do niego. Zamykały się przed nim wrota, znikały mu drogi z pod nóg, waliła się ziemia, trzęsło się się sklepienie, napadały go straszydła, wabiły go łakocie, jadła, napoje, dziewczęta i chłopcy, znajomi ludzie wyciągając ręce ku niemu, wzywali go do rozmowy, weszli jacyś panowie szlachta otaczali go kołem, aby przytrzymać; — lecz Twardowski uwieść się nie dał, bo modląc się żarliwie widział pod skórą tych wszystkich mar utajoną zdradę i przez ścianę słyszał męki potępieńców. Trafił nareszcie na swoją drogę i wyszedłszy za wrota, które mu jednę nogę przyskrzypnęły nieco, tak że potem trochę na nią nakulewał, na świat znowu powrócił. Tu padłszy na kolana Bogu dziękował, a potem pędem puścił się przed siebie.
Ale na tej drodze, tak wprzód tłumnej, nic już teraz nie widział, a ściskając w ręku cyrograf, na