Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.
Jako się stał uczonym i sławnym Twardowski.


Lecz nie darmo zaklął się był szatan na Twardowskiego, odtąd bowiem usiłując go podejść i duszę jego pochwycić, nie odstępował go krokiem, niewidzialny czuwał nad nim i szukał w duszy jego szpary, którąby w nią mógł dech swój zaraźliwy wpuścić. Czysta jednak była jeszcze dusza młodzieńca, i czyściejsza od rówienniczych; zajęty nauką, którą obrał za gwiazdę i nadzieję życia, on na resztę świata jakby nie patrzał, nie czuł wszystkich zgubnych ponęt roskoszy, i nie widział dróg do grzechu. Jeszcze nie była wybiła jego godzina. Bo każdy człowiek, choćby najrozumniejszy, choćby najzimniejszy, ma w życiu jedną godzinę szału, w której jak roślina wybujała puszcza niepotrzebne odrośle.
Młodzieniec zatapiał się w naukach. Szatan uczuł że nie potrafi niczem innem go zgubić, chyba jedną nauką, postanowił więc dopomagać mu tak do niej, aby Twardowski prędko wyczerpawszy wszystko, więcej zażądał, aniżeli mu dać mogli ziemscy nauczyciele.
Skutkiem tej niewidzialnej pomocy szatańskiej, Twardowski jednym rzutem oka, jednem siągnieniem umysłu, zbadywał i odgadał najzawilsze naukowe trudności; coraz nowych ksiąg, nowej nauki żądał, i począł wprędce nauczycieli swych i mistrzów owego czasu przechodzić. Dziwiły te postępy młodzieńca wszystkich, krzywili się na nie jedni, wynosili je pod niebiosa drudzy, najmniej uczeni sławili go, za przykład półmędrkom zaufanym w sobie stawiąc, uczeńsi z przekąsem o nim gadali, potrząsając głową.
Nie było bowiem wprędce gałęzi nauk, w którejby