Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.

chwalsze wiły mu się myśli, i skołataną niemi głowę podnosząc z posłania, Twardowski dziwił się im zkąd przychodziły, pojmując jednak, że się wyrodzić musiały i jakby przeczuwając trwożliwe ich przyjście. Wiązał je bowiem szatan jak wenecki łańcuszek niedostrzeżonemi ogniwami, jedne z drugiemi rodziły się kolejno, naturalnie, chociaż z ich słabego początku, nikt by się wzrostu i końca nie potrafił domyśleć.
Szerzył się tymczasem odgłos sławy Twardowskiego; najsławniejsi ówcześni teologowie, filozofowie, astrologowie, medycy, na przemiany biegli go badać i jak dziwowisko oglądać; nie raz wyzywali go na dysputy, które się zawsze zwycięztwem młodego mistrza kończyły, i późniejszym wrogom odejmowały śmiałość do walki.
A tak pozyskawszy sławę powszechną u ludzi, obudziwszy zazdrość, Twardowski stał się za wysokim dla tłumu, niebezpiecznym dla mędrków, i od wszystkich opuszczony, bez przyjaciół, sam jeden pozostał. Nauka zastępowała mu miejsce przyjaciół, krewnych, wszystkiego, a tem silniej się jej chwytał i szpony w nią zapuszczał, im mniej miał się do czego przywiązać na świecie, im więcej świat się od niego usuwał.
Opustoszał ojcowski domek, opuszczony na ręce płatne; lecz Twardowski nie dbał o to, życie jego nie wiele potrzebowało, nauki są może najmniej kosztowną namiętnością, najłatwiejszą do nasycenia ubogim, którzy się im ciałem i duszą zaprzedają.
Tak biegły Twardowskiemu owe lata młodości, bez uczuć, bez wspomnień rozkoszy, które po nich jak woń balsamiczna, po zwiędłym kwiecie na długo zostają. Sam jeden wśród wszystkich obcował tylko z światem umarłych, z księgami, które wkrótce wyczerpywać się zaczęły; znalazł w nich nieznośne powtarzania rzeczy wiadomych, natłok wyrazów bez myśli, i przymuszony był nasycać się własnemi, to jest palić się sam, żeby w sobie ogień życia umysłowego utrzymać.
Niepojęta dała mu się czuć czczość wkrótce dręcząc go nieustannie. Była ona dziełem szatana, który spro-