ważną, czarną suknię, z łańcuchem na piersi, z laurem na skroni, z marszczkami na czole, i rzekła:
— Wszystkie sposoby wzniesienia są dobre, byle się człowiek podniósł. Między robakiem, co się czołga, a człekiem, który nic wyższego nie pożąda, nad to czem jest i co posiada; nie ma różnicy!
I znowu podniosła się z głębi duszy jego pobożność, z krzyżem w dłoni, oczyma w niebie, łzami w oczach, i płacząc odezwała się do niego:
— Na cóż mnie opuszczasz mistrzu, a zaprzedajesz się szatanowi, dla marnej żądzy slawy? Azaliżem ci nie służyła wiernie? azaliż, w pocie twojego czoła gdyś pracował, jam ci pracy i znoju nie słodziła? azaliżem ci ukazując sprawiedliwość Bożą, nie wyjawiła całej tajemnicy świata i życia? I czegóż ci wiecej trzeba było nad pocieche na ziemi i nadzieje przyszłego żywota, które ci szczodrą ręką sypałam na głowę? I na cóż opuszczasz mnie, a rzucasz sie w rozhukane morze twej nienasyconej namiętności? Azaliżeś zapomniał, że ubogich w duchu jest królestwo Boże, a królestwo Boże jest wszystką mądrością? Azaliżeś zapomniał, że tam w niebie wszystkie się tajemnice odkryją, a mądrość ludzka wyda sie pogardy godną i nikczemną? I za tę to mądrość oddasz duszę nieśmiertelną?
Ale głos pobożności obumarły i słaby, zagłuszyła żądza sławy, z okiem zapalonem i rozstawionemi jakby do pochwycenia świata ramionami wołając:
— Pragnę, pragnę! bodajbym octu i żółci napiła się, dawajcie mi napoju. Nie odwrócę ust od kielicha goryczy, bo pragnę, pragnę napoju!!
Naówczas biała i czysta i cicha i skromna cnota pozostała jeszcze i mówiła płacząc:
— Odpychasz mnie od siebie mistrzu! Cóżem ci zrobiła? Czyliż przekonanie żem z tobą była, nie słodziło ci każdego kroku po cierniach, nie ocierałoż ci potu z czoła, łzy z oczu? Czyliżem ci jak wierna żona nie umaiła życia spokojem sumienia, na cóż mnie dla nałożnicy odpychasz?
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/046
Ta strona została uwierzytelniona.