odważył słuchać pode drzwiami! Król Jego Mość szeptał mi do ucha! Nikt na świecie nie mógł wiedzieć prócz nas dwóch, o co rzecz idzie.
— Ja wiem trzeci, odpowiedział mistrz zwycięzko, bo ja wiem wiele rzeczy ukrytych i zgaduję przyszłość.
Dworzanin muskał się ręką po głowie zafrasowany, a drugą łańcuch na piersiach wiszący podnosił.
— Nie potrzebuję więc, rzekł, pytać was czyli to zrobić możecie, czego król po was żąda?
— Owszem, jest wątpliwość, czyli to uczynię, ale nie ma wątpliwości, że mógłbym zrobić.
— Jakto? waszmość mogąc, nie uczyniłbyś tego dla króla?
Twardowski się uśmiechnął.
— Ja nie mam króla, rzekł. — Są przyczyny rozliczne, dla których potrzebuję się namyślić.
— Naprzykład?
— Król jest utulony nieco w żalu po stracie drogej żony — ale pragnie ją jednak, albo ducha jej przynajmniej, widzieć raz jeszcze. Chce żebym go wywołał, nieprawdaż?
— Tak jest.
— Cóż będzie, gdy król znowu ukochaną ujrzy Barbarę? Otworzą się zgojone rany — zechce widząc ją, poskoczyć ku niej, uścisnąć, przemówić. — Zaleje się łzami nowemi, nową rozpaczą, kto wie czy nie więcej dozna boleści niż roskoszy? Bo dzień za dniem unosi wspomnienie, tak jak grabarze wielką górę taczkują, ale gdy się wspomnienie widzeniem odżywi, będzie nowy ciężar na duszy, jaśniej obraz jej stanie przed oczyma, a żal podwójny serce uciśnie. — Jest to jakby chciał doświadczyć po raz drugi ciężkiej boleści, której doznał przy jej zgonie. Nie prawdaż?
— Bydź to wszystko może, mistrzu, odpowiedział dworzanin pokorniejszy co chwila, i wy to zapewne lepiej wiecie, niż ja, co i jak być może i być musi.
— Ja — ja się tylko tak domyślam i rachuję, rzekł Twardowski. Są rzeczy których nie wiem i nie widzę, bo nie chcę ich widzieć i umyślnie oczy odwracam.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/070
Ta strona została uwierzytelniona.