Jako Twardowski wywoływał ducha królowej Barbary.
Gdy uszło trzy dni do namysłu przez mistrza zostawione, znowu w porze wieczornej zadźwięczał skobel żelazny u drzwi i powoli wsunął się ten sam dworzanin królewski, (był to M......h, poufały Augusta ulubieniec). Twardowski czekał na niego, powstał nim jeszcze drzwi otworzył i wyszedł kilka kroków naprzeciw przybywającego.
— Jakąż mam zanieść odpowiedź Jego Królewskiej Mości? po zwykłych przywitaniach spytał dworzanin.
— Rzecz jest do uczynienia podobna, odpowiedział po chwili mistrz, ale są warunki z mojej strony, bez których nikt i nic do dopełnienia żądania królewskiego mnie nie zmusi.
— Bodajby były najcięższe, wiem że Król Jego Mość zgodzi się pewnie na nie, jeśli są tylko umiarkowane, i bez ujmy godności pańskiej. — Król tak bardzo kochał żonę, i tak mocno pragnie, choćby cień jej widzieć raz jeszcze!
— Pierwszy mój warunek, rzekł Twardowski, aby Jego Królewska Mość, gdy cień nieboszczki królowej przywołany zostanie, nie przemówił do niego ani słowa, ani się pożądał zbliżyć, ani poruszył, ani krzyknął. Powtóre, aby nikt obrzędowi wywołania ducha nie był przytomny, prócz nas trzech, króla, mnie i waszmości. Potrzecie, aby mi żadnej nie ofiarowano nagrody, a natomiast Król Jego Mość na prośbę moją ułaskawi tylko pierwszego zbrodniarza, którego w mieście na gardle karać będą.
— Mogę zaręczyć, odpowiedział dworzanin z podziwieniem wysłuchawszy końca, iż Król Jego Mość