Jako djabeł tłumaczył Twardowskiemu co uczynił.
Gdy się to dzieje w zamku, Twardowski powrócił do izby i zbudził Maćka, a sam padł na łoże znużony, chcąc się snem pokrzepić, gdy z kąta ukazał się szatan.
— A cóż, rzekł, król słowa nie strzymał?
— Pochwycił się do cienia, odpowiedział pomięszany Twardowski.
— I cóż się stało?
— Cień królowej w strasznego trupa się przemienił.
— Bardzo dobrze, odpowiedział szatan.
— Jakto dobrze? rzekł Twardowski, przecieżeś tego nie chciał i ostrzegałeś?
— Trzeba było, odpowiedział djabeł, trzeba było króla ostrzedz aby się nie ruszał i nie porywał. Był to jeden sposób znęcenia go do przeciwnej czynności. Waszmość wiesz, że zakazane rzeczy obudzają ciekawość gwałtowną, niepohamowaną, która wiedzie do przestąpienia zakazu i zapomnienia przestrogi. Mnie zaś potrzeba tego było, aby za zbliżeniem się króla, ukazał mu się cień w właściwej swej postaci obrzydliwego trupa. Tym sposobem widzenie ostatnie, nie gorętszą miłość, lecz odrazę po sobie zostawi. Król rzuci się ku innym niewiastom, pocznie szukać rozrywki, aby zapomnieć żony, a tego ja chciałem. Dobranoc mistrzu.
Twardowski zamyślony, nic na to nie odpowiedział.
— Jestem, rzekł w duchu do siebie, tylko machiną djabelską i nic więcej. Byłoż po co wiązać się z szatanem??