pod progiem domu piórko in quo sit argentum vivum inclusum, dodaj do tego garść bylicy i wyżlinu, a w chacie powieś Ś. Jańskie ziele, upewniam że żadne maleficia cię nie dotkną.
Ukłonił się potrójnym nawrotem do ziemi mieszczanin i spiesznie począł cisnąć nazad przez tłum do domu; miejsce jego zajął średniego wieku człowiek, który po łacinie mistrza pozdrowił.
— Cóż to waszmości potrzeba, zapytał go Twardowski, że mojej rady zasięgasz, będąc jak widzę sam lekarzem?
— Wielkie złe, celeberrime et sapientissime. Ktoś mnie oczarował, czuję po sobie te czary, które mi odejmują siły, zdrowie, spokojność, a na to nie mam lekarstwa w mojej aptece. Próżno wartuję dzieła mądrych ojców nauki naszej, żadnej tam na to rady nie znalazłem. Muszę dodać że ten urok wrzuciła na mnie kobieta, której kochać nie chciałem i nie chcę, a którą teraz kochać muszę skutkiem czarów.
— Łatwo ten urok rozpędzić, uśmiechając się, rzekł Twardowski, mam na to pewną i niezawodną receptę.[1]
„Si quis ad aliquam vel aliquem, nimis amandum, maleficiatus fuerit, tum stercus recens illius quem vel quam diligit, ponatur mane in ocrea vel calceo dextro amantis et calciet se, et quamprimum faetorem sentiet, maleficium solvetur“.
Zapisz to sobie panie doktorze. —
A doktor spiesznie dobył papieru, i umieściwszy na nim cudowną receptę skwapliwie, ukłonił się nizko i wyszedł.
Wyrwała się natychmiast jakaś jejmość w potarganym czepcu na głowie, rozczochrana, czerwona jak księżyc gdy wschodzi, oszarpana, obłocona.
— Aj dobrodzieju ratuj! zawołała: Ty co wszystko umiesz i wszystko możesz, zrób ty między nami zgodę. Już rok jak żyjemy z sobą by tłuczek z makutrą, a kłócim się, szarpiem, swarzym, bijem noc i dzień,
- ↑ Wyjęte do słowa z dawnego rękopismu.