sobu, żebym się stał bardzo a bardzo bogatym?
— Są sposoby, rzekł mistrz, ale nie łatwe.
— Trudne! ba! odpowiedział szlachcic, ależ chcącemu nic trudnego.
— Nihil difficile amanti, odezwał się Twardowski, parodjując dziwacznym głosem znajome słowa Cicerona — Prawda? chciałżebyś za pieniądze oddać djabłu duszę?
— A na co mnie ta dusza — rzekł prędko szlachcic, byle ją tylko chciał wziąść a mnie dać pieniędzy, z całego serca.
— Próbujże, ja ci dam sposób. Znajdź sobie gdzie w lesie chatę pustą i niezamieszkałą oddawna, do którejby od wsi i dworów pianie kurów nie doszło. W tej chacie zamknij się sam jeden, z jedną tylko świecą, na całą noc. Weź z sobą dziewięć sztuk srebrnych pieniędzy. Te pieniądze licz przez całą noc, bez ustanku, od jednego do dziewięciu i od dziewięciu nazad do jednego. Jeśli się nie omylisz ani razu do świtu, szatan ci da wielkie skarby, jeśli się tylko raz zająkniesz, albo zapomnisz, albo dwa razy jedno powtórzysz, czeka cię wielka bieda. Chcesz, próbuj tego sposobu, ruszaj sobie.
Szlachcic wysłuchawszy uważnie całej nauki, rozpytawszy się jeszcze o szczegóły, skłonił się do stóp mistrza i wyszedł. Twardowski śmiał się do rozpuku siadając po wyjściu jego na stołku.
— Dobrze im wszystkim poradziłem, rzekł sam do siebie, lecz nie ze wszystkiego djabeł będzie kontent, tak mi się zdaje — tak mi się zdaje!
Tylko co te słowa powtarzał, aż ci i djabeł wylazł z zapiecka, uśmiechający się wesoło, i jak się zdawało w najlepszym humorze.
— Zdrowia waszmości wielki mistrzu, rzekł, słuchałem tu z za pieca cały czas twoich rad zdrowych i winszuję sobie, żem tak skutecznego pomocnika znalazł, tak gorliwego o sprawę piekieł i niezmordowanego gorliwca. Za wszystko ci dziękuję, niczego nie wyjmując.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/093
Ta strona została uwierzytelniona.