byłoby pewnie, gdyby ją czeladnik ów poślubił; żyliby w zgodzie i pokoju bez grzechu, kochali by się jak się kochali; i tu więc musi ci mistrzu piekło podziękować.
Twardowski się zadumał.
— To są, rzekł tylko, paradoksalne przypuszczenia.
— To są matematyczne prawdy; odpowiedział djabeł. I szli znowu do domu mieszczanina, któremu Twardowski dał antidotum przeciw czarom. A djabeł ukazał mistrzowi, jak stara sekutnica, która wprzód czarowała tylko, widząc się niesilną w czarach, któremi nic więcej uczynić nie mogła, gotowała sąsiadowi napój, nie czarodziejski już, ale skuteczny, bo śmiertelny — truciznę.
— I tu patrz na czem się kończy, rzekł szatan, wybornie! Gdyby tylko czarowała, mniej by było złego, ale dałeś mu lekarstwo przeciw czarom.
Potem ciągnęli się dalej ku mieszkaniu doktora, któremu mistrz dał radę, jak się pozbyć miłości, narzuconej mu gwałtem przez dziewczynę zakochaną w nim. Doktor już był użył przepisanego lekarstwa, i dobrze mu poskutkowało, lecz dziewka z rospaczy rzuciła się w złe życie, związała z pannami fraucymeru S. Marka, aż nareście niedaleka była i zamtuzu.
— Gdybyś był tej tak skutecznej rady doktorowi nie podał, rzekł djabeł, on by był rad nie rad słuchając narzuconej mu passji ożenił się z dziewczyną; byliby żyli z nią cnotliwie; tak zaś, choć jedno z nich powędruje do piekła. A zatem i tu dobry skutek twoja rada przyniosła. Dziękuję za nią uniżenie.
— Czekaj, czekaj, odezwał się mistrz, jest gdzieś mieszczka, której dałem sposób pewny na ustalenie zgody w małżeństwie, bo się stadło nie godziło; obaczym czy i to na złe wyszło.
— Obaczym, oto tu właśnie, rzekł djabeł i wskazał z uśmiechem na domek niedaleko stojący.
Widać w nim było dużą izbę białą, w której jednym końcu ziewała kobieta, w drugim spał mężczyzna. — To jest owa zgoda, dodał, on pije, a ona go okrada — ustępują sobie i przebaczają wzajemnie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/096
Ta strona została uwierzytelniona.