Zgodni są, ale zgoda wiedzie ich oboje do niechybnej zguby. Póki się kłócili i pilnowali, on nie pił i musiał pracować, ona nie kradła i nie stroiła się w trzęsidła, łańcuszki, czółka, kształciki i tym podobne, wiodące wiadomo do czego cacka.
— To już nie moja w tem wszystkiem wina, ale tylko twoja sprawa djable, rzekł Twardowski.
— Nie ja im dałem zgodę, odpowiedział ruszając ramionami Mefistofilis.
— Jednej jeszcze kobiecie, dodał mistrz po chwili, podałem sposób dowiedzenia się tajemnic mężowskich, ale o tem domyślam się, że nie na dobre wyjść musiało.
— Właśnie wyrokiem sądów wójtowskich męża jej skazanego na gardło, kat w rynku ścina teraz, rzekł djabeł spokojnie; tajemnicą jego było, że z dwoma towarzyszami Gdańszczanami kuł fałszywą monetę. Dowiedziawszy się o tem żona, wygadała dobrej przyjaciółce, pod wielkiem zaklęciem, sąsiadka przyjaciółki powiedziała żonie ławnika, ławnika żona złotnika żonie, żona złotnika burmistrzowej, a burmistrzowa szarą godziną mężowi, mąż wójtowi, i tak finis bonus pod szubienicą, to ci się gracko mistrzu udało.
— A tenże burmistrz, któremu zaleciłem kadzić trupim zębem od czarów?
— Próżno kadził i okurzał. Dla tego żona całe nocy z gaszkami się szamoce, kiedy mężysko sądząc że to djabli tańcują po górze, nie śmie końca nosa z pod kołdry wyściubić. Myśli on już znowu prosić cię żebyś mu dał młodość, jak przyrzekłeś podobno, albo żebyś jego żonie starość przyśpieszył. Ale o tem potem.
— Chciałbym zrobić na nim próbkę wielkiego mego eliksiru i sposobu przywracania młodości, dodał mistrz.
— Jak chcesz, odpowiedział djabeł, wola twoja, skutki tylko nasze, i zawsze dla nas równie pomyślne będą.
— Zrobiliście mnie więc niewolnikiem swoim i kmieciem? oburzając się przerwał mu mistrz.
— Wszak robisz co ci się tylko podoba!
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/097
Ta strona została uwierzytelniona.