Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

napój ten wypije, niech mu się w duszy lęgną złe myśli i smutki, jak wróble i sowy pod tą strzechą.
— Kładnę serce wisielca wyschłe na szubienicy, niech mu będzie tak, jak było tamtemu, gdy od księdza krzyż całował, i niech zginie jak on zginął, krukom na wieczerzę jego serce, wronom na obiad jego piersi, sępom i jastrzębiom cielsko jego na śniadanie.
— Kładnę pruchno z trumny, niech jak ona spruchnieje, niech w nim zgnije wesołość i szczęście, jak w tej trumnie zgnił trup.
— Rośnie kwiat nad mogiłą, kwitnie w zaduszny dzień, czarno i biało — rzucam kwiat do napoju i niech mu kwitnie na czole czarna myśl jak ten kwiat, czarny smutek i rospacz.
— Włóżcie serce sowy co się kryje w dzień a w nocy płacze, a ludzie ją zabijają i ptacy ją pędzają: niech i on tak będzie znienawidzony od wszystkich.
Mięszały napój w kotle trupią kością i sypały weń wszystką złość, którą miały w sercu; napój wrzał, szumiał i syczał i kipiał, aż nad brzegi. I która kropla jego padła na ziemię, wypalił, trawy, a zasychała czerwono jak krew.
Za temi inne było koło jeszcze, ale tu wśród szeptów i chichotania nie mógł mistrz dójść o co szło, a nie bardzo ciekawy, pominął nie dowiedziawszy się.
Niżej uczył stary upior młodego upiora, jak krew ze spiących wysysać, a stara zmora młodą zmorę, jak dusić biednych siadając im na piersi.
Potem szło jeszcze wesele; żenił się kozioł ze starą babą; grali im muzycy na piszczałkach kościanych, i bębnili w bębny ludzką skórą naciągane.
Usłano im łoże małżeńskie na kamieniu grobowym i rozpięto namiot z całunu.
Tam i sam włóczyły się po górze duchy i mary pojedyńczo, inni z djabłami w parze, inne jeszcze szukając sobie towarzyszy zaczepiały wykrzywiając się miłośnie lub rzucały się na przechodzących. Byli tam młodzi i starzy, młode i stare, mnichy i żołnierze, szlachta i chłopstwo, mieszczki i mieszczanie, lecz