czasem dasz mi dowód, że się nie mylę rachując na ciebie.
— Obaczysz mistrzu, odpowiedział Maciek.
— Mamy tu przerobić człowieka.
— Przerobić?
— Tak Maćku, ty będziesz dopomagał do tego. Od jutra zaczniem szukać potrzebnych ziół, przygotowywać ciecze i maści, których użyć wypadnie.
Jakoż nazajutrz zaraz kosztury wziąwszy w ręce i ubranie pielgrzymie, poszli obadwa za ziołami i potrzebnemi ingredjencjami. Nie tak to łatwo było pozbierać wszystko, co mistrz na długiej spisał karcie. Niektórych ziół i korzeni potrzeba było dobywać przy świetle księżyca, wszystkie prawie brano na młodziku, mało które na pełni, potrzeba było ich wyszukać, jednych w kwiecie, drugich w ziarnie, innych gdy już więdły; potrzeba było jeszcze starannie je przechowywać i strzedz od zepsucia.
Za niektóremi przyprawami wysłał Twardowski daleko wiernego Maćka, dawszy mu kartę. Orzechów kokowych, rogu jednorożca kopalnego, pewnych części mumij, szukać należało daleko i drogo opłacać.
Ku tajemniczej odmłodzenia sprawie potrzebne też były niektóre części źwierząt osobliwych i rzadkich, trudno się wyszukać dających; lecz z mozolnym trudem i pomocą szatańską wszystkiego dostał Twardowski, nawet pewnej odmładzającej wody, która biła z siódmego źródła na niedostępnej górze, a której z niebezpieczeństwem życia naczerpał.
Długi czas trwały same przygotowania, aż nareszcie mistrz dał znać p. Słomce, że wszystko było gotowe. Ten wybrał się już był jak w długą podróż, pożegnał żonę zalecając jej, aby o niego była spokojną, bratu poruczył dom i sklep, a sam nocą przeniósł się do najętego na przedmieściu domostwa.
Wybrał Twardowski sam nów księżyca na wielkie owe dzieło. Naprzód dał jakiś usypiający napój burmistrzowi, który go całkiem na oko umorzył; to zaś dla tego aby nie czuł, co się z nim dziać miało.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.