Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

go jeszcze za impostora, zadawali mu różne pytania, lecz wkrótce przekonali się, że był w istocie nie kim innym, tylko burmistrzem in persona, odmłodzonym cudowną sprawą mistrza.
Zaraz tedy żwawo wzięli się wszyscy na cześć jego do kielichów i do tańca, odprawując jakby nowe, drugie wesele dwojga małżonków lepiej teraz dobranych. Odprawiono uroczyście burmistrzostwa do łożnicy, poczem wszyscy się rozjechali i rozeszli. Uważano że p. burmistrzowa rada była bardzo zamianie starca na młokosa, nie wiem tylko na jak długo. Brat zaś burmistrza, który spodziewając się że p. Słomka zemrze improlis et sterilis, wyciągał ręce po dziedzictwo i wcześnie się nawet z przyszłą wdową o geradę targował, z bardzo kwaśną miną oddał mu rejestra i klucze powierzone.
Zaraz nazajutrz gruchnęła wieść po miasteczku i okolicy o odmłodzeniu cudownem p. Słomki; mianowicie zaś między staremi wielkiego narobiła hałasu. Gadano o tem z dodatkami, po wsiach, po zamkach, po dworach i miasteczkach, tłumy starców zgrzybiałych wlokły się do mistrza; ale Twardowski jakby przewidując to zniknął.
U drzwi jego mieszkania siedział tylko posępny Maciek, odpowiadając wszystkim:
— Nie ma pana mistrza doma.
Dokąd się udał mistrz nie wiadomo, zapewne zdala, usunąwszy się od teatru samego, przypatrywał się swemu dziełu.