zmianę, a tak oczy ich i serca otumanił, że młodszym go oczewiście postrzegając wierzyli, jednak że był ten sam co wprzódy.
Zabierało się na całkiem nowe życie.
Twardowski najął wielką kamienicę w rynku krakowskim, przyjął na jurgielt czeladź liczną, skupił bogate do domu obicia, naczynia srebrne i złote, napełnił drogiemi winami piwnicę, stajnię kosztownemi końmi, sprowadził z Niemiec złocone kolasy. Zapylone księgi w kąt poszły.
Z zimnem przewidywaniem starca, a gorącą żądzą młodzieńca, sposobił się on do użycia świata, otaczając się naumyślnie wszystkiem, co przez zmysły jakąkolwiek rozkosz dać mogło. Bogatemu nie zabrakło przyjaciół. Ze stołu nie schodziły nigdy prawie pełne i kurzące się misy srebrne, roztruchany wina pełne. Gdy nie stawało pieniędzy, djabeł bryłami przynosił srebro z Olkusza. Już Maciek nawet biedny, patrząc na to, zazdrościć poczynał, a nowo zjawione bogactwa mistrza, kładnąc na karb odmłodzenia, począł myśleć, czyliby kogo tym samym sposobem nie potrafił odmłodzić, aby się z nim potem przyszłemi bogactwy podzielić.
Ale mistrz od czasu ostatniej nieszczęsnej Maćka próby ze starostą, miał na niego oko pilne, w chwili kiedy ta myśl już mu w głowie zakwitać poczynała, zawołał go jednego ranka do siebie, i jednem czarnoksięzkiem słowem zaklął go w pająka.
Biedny Maciek uplątał sobie zaraz siatkę w oknie i na muchy czatować zaczął.
Tymczasem mistrz odmłodzony sposobił się jakeśmy powiedzieli do nowego życia. Dom jego już był jednym z najwytworniejszych w mieście, dwór nie tłumny, ale czeladź doborna, dorodna, pod jednostajną bogatą barwą. Wielcy panowie zazdrościli nawet jego bachmatów i fryzów, które pod wyszywanemi dywdykami chodziły, a których mistrz dosiadał łatwo, albo je do bogatej kolasy zaprzęgał. Ściany jego mieszkania okrywały
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.