dumy jej dodawała. Ceniąc wysoko księgi i nauki, naówczas prawie zakazany dla kobiet owoc, oddzielną jakąś wydawała się istotą, pośrednią między kobietą a mężczyzną. Prawdziwą jej rozkoszą było chwytać za słowa, prześmiewać i pylić nieuków i półmędrków. Prędko pomimo jej wdzięków uciekła od niej młodzież, pierzchnęli gaszkowie do innych łatwiejszych dziewek, i w dwudziestu pięciu leciech, których dochodziła właśnie, już ją byli wszyscy niemal opuścili.
Wymawiał jej to surowo p. Stanisław, który znowu wzorem kobiet uważał panią Barbarę; a pannę Agnieszkę za jakieś monstrum tylko.
— Za co waszmość panna odrzuciłaś tylu zacnych mieszczan, tylu uczciwych kupców. Toć to już teraz nikt się o jej rękę nie zgłosi. Twarz gładką prędko lata poorzą, troski marszczkami zasieją, łzy doły pokopią, osiądziesz panna na wieki.
Ona mu odpowiadała:
— Wolę ja zostać jak jestem, niźli żyć z jakim głupcem.
— To za grubo! głupcem? Śmiesz ich tak nazywać? Zacni to przecie ludzie o nią się starali, a niektórzy z nich i nie bez nauki.
— Życzę im szczęścia gdzieindziej i wielbicieli łatwiejszych odemnie — odpowiadała zimno Agnieszka.
— Cóż jednak poczniesz i myślisz z sobą dalej?
— Jeśli mnie waszmość dobrodzieje moi opuścicie, wejdę do klasztoru.
— Hm! hm! odpowiadał p. Stanisław, po cóż o tem opuszczeniu mówić! Nie myślimy przecie o tem, widzisz sama, a jeśli podaję ci refleksje, to nie w innej myśli, tylko aby cię nakłonić do ustalenia losu swego; bo kobieta póty nie może być bezpieczną, póki losu swego nie odda w ręce mężczyzny.
Zwał ją p. Stanisław pospolicie — hic mulier, a chociaż za rodzaj monstrum w porównaniu z p. Barbarą uważał, miał jednak dla niej jakąś słabostkę, bo ona cierpliwie słuchała jego kroniki i cytacyj.
Jakeśmy widzieli z tego urywku rozmowy, p.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.