Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VII.
O dziadach i babach i jak Twardowski użył starej Kachny.


Twardowski po odejściu djabła, a raczej tylko po zniknieniu jego, (gdyż szatan podobno nigdy go nie odstępował), rozważył dobrze jak mu postąpić wypadało, uczuł że nie będzie mógł się nigdy zebrać na śmiałość oświadczenia pannie Agnieszce, i postanowił wyprawić do niej pismo.
Ułożył więc je, i w niem odmalował swoją gorącą miłość, zresztą widoczną oddawna; przyrzekał jej złote góry dostatków, niebieskie swobodne życie bez końca, szczęście bez chmury. — Uznał słuszność djabelskiej rady i nie zaniedbał także wysoce podnieść stan swojego majątku, zapewniający im i wybór rodzaju życia i zupełną swobodę, bez żadnych obowiązków pracy. Nareście proponował Agnieszce, aby w sobotę z nieszporu, który u panny Marji kończył się zwykle o zmroku, dała się uwieść w przygotowanej kolasie ludziom na to nastawionym. Zaręczał Twardowski że natychmiast ślub wezmą i prosił wreście, aby czyniąc wybór między bogatym i młodym głupcem, a bogatym i młodym filozofem, przeważyła też na szali przyszłość jednego i drugiego i nadzieje ich obydwóch. Chociaż wiem pewnie, że djabeł tego listu nie dyktował, ostatni jednak argument, gotówbym z trafności jemu przyznać.
Gdy pismo zostało skończone i czytelnie na liście papieru białego wykaligrafowane, tym charakterem XVI wieku, tak czystym a jednak niewyraźnym; zakłopotał się znowu mistrz wyborem posłańca, któremu by je powierzył, aby pięknej oddał Agnieszce z przyzwoitą