Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

jemną wielką naukę, składającą niby tradycjonalny skarb kasty, wygrywali żebracy przed ludem łaknącym cudownych pomocy, pokładającym w nich nieograniczoną wiarę, dla tego że lud zawsze gotów jest chwycić wszystko, co mu podaje jakąkolwiek polepszenia nadzieję.
Różne były przemysły żebraków, różne przez nich używane sposoby wciskania się do domów, przypochlebiania wszelkim stanom i różnych lat ludziom, wzbudzania litości, wyżebrania jałmużny. Tym, którzy wierzyli w czary i sympatyczno-tajemnicze leki (a któż w nie jeszcze w XVI wieku nie wierzył, począwszy ód biskupów, aż do króla?) przysługiwali się zioły, maściami, napojami, zamawianiem i t. p., pobożnym płacili za datek modlitwą, do bogatych wołali o litość zmyślając sobie rany, choroby, boleści, kalectwa, częstokroć zręcznie naśladowane. Najpospolitsze żebraków choroby bywały: — Boża kaśń, obłąkanie, niemota, głuchota, ślepota, wrzody, rany przykładaniem jaskieru zrobione, choroba ś. Walentego, zwana pospolicie Walantym.
Strój dziada bywał rozmaity, najpospoliciej jak najnędzniejszy łachman go okrywał, płaszcz łatany, umyślnie obdarty. Dodatkiem do niego bywały szczudła, bielagi czyli sakwy, kałwica, pudło zgięte noszone na plecach; odkryte i poranione nogi, obnażonne piersi, potargane włosy, twarz dziko wykrzywiona, oczy krwią zaszłe, broda rozsunięta na piersiach, głowa związana lada szmatą dziurawą, kij czyli kostur w ręku.
Inni udawający pielgrzymów lub istotnie pielgrzymujący z Polski do Rzymu, wcale się odmiennie odziewali, aby się od pospolitego żebractwa odróżnić. Oni stanowili arystokracją dziadowską. Nie wychodzili inaczej z kraju jak z listem od rady miejskiej lub innego urzędu pod pieczęcią danym; miewali też przepisaną sobie drogę na papierku, o którą się wszędzie troskliwie wypytywali. Ci ubierali się jak inni prawie pielgrzymi obcych krajów, nosili ciemne szerokie płaszcze, tłumoczki ze skóry na plecach, kapelusze ze