Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

sznurkami, u pasa wiszące paciorki, czaszę miedzianą do czerpania wody, w ręku wysokie maczugi. Chodzili najczęściej parami, długo wprzód wędrując po kraju, nim się puścili do Rzymu. Księża, gdziekolwiek przybyli, zalecali ich z ambon litości zgromadzonych jako podróżujących w celu pobożnym. W czasie nabożeństwa siadali w kruchtach kościelnych, modląc i śpiewając, przedając pisane supplikacje, które rozdawali wchodzącym i wychodzącym, wielkim głosem dla zwrócenia uwagi intonując pieśni pobożne. Niżej powiemy o miejscach, do których żebractwo najwięcej uczęszczało.
Inni byli dziadowie chodzący po kraju z puszką, skarboną, po kweście dla pogorzałych i podupadłych kościołów, na dachy, na organy, na szpitale i t. p. Nosili oni puszkę na szyi zwieszoną i stawali po plebanjach wypraszając sobie także, aby ich plebani z ambon zalecali. Historje dziadowskie wzmiankują nieraz o wytrzęsanych puszkach kwestarskich i podstawionej ręce zamiast skarbony.
Inni jeszcze byli kalecy z profesji, udawający lub czasem istotnie chromi, głusi, ślepi i niemi. Ci którzy mieli Bożą kaźń albo tak zwaną chorobę Walantego, starali się najpotężniej rzucać, krzyczeć, targać w czasie samego nabożeństwa — w kościele, leżąc na smętarzu, aby okrwawiwszy się, prędzej litość pobudzić.
Drudzy odkrywali rany żebrząc, albo udawali szalonych, wyjąc, krzycząc niezrozumiale, wywracając oczy, bełkocząc. Byli i tacy, co po wsiach i odosobnionych miejscach, upatrzywszy dogodną porę, gdy w chacie samego nie było, przywiązawszy sobie kawał wilczego ogona, wyjąc jak wilcy, przychodzili udając wilkołaków. Postrzegłszy ich gospodyni, zapierała drzwi i okna z wielkim strachem, podawała co prędzej gomółkę. Wilkołak nie chciał chleba, wyjąc groził że pójdzie w pole do bydła, jeśli mu co lepszego nie dadzą na zaspokojenie głodu; aż wytargował lepszą strawę u niebogi. Czasem gdy mu się udało napaść wieśniaczkę samę jedną, wpadł nim drzwi zaparła, zżymając się i oczyma łupiąc, mrucząc coś pod nosem, rzucając szczy-