Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

zajmowali ludzie i powozy, że chcąc objechać ich, chyba na pole trzeba było skręcić i wielkie koło uczynić.
Próbował Butrym tego dnia, podjeżdżając pod tabor ów, zawiązać z kimkolwiek rozmowę, zrobić sobie znajomość jaką, lecz buta Radziwiłłowskiej czeladzi nie dopuszczała z lada parą końmi wlokącym się szlachcicem zadawać.
Trzeba się więc było dalej tak posuwać, z małą nadzieją, aby się trud zdał na co. Zmęczyło to okrutnie Butryma, który na przemiany to wyrzucał sobie, że popełnił niedorzeczność, to winszował, że tak rozumnie postąpił, obiecując wiele po tej podróży.
Gdy się już ku Pradze zbliżać mieli, trafem przypóźniony, dla podbitego konia, dworzanin Radziwiłła, Szujko, który się u karczemki zatrzymał, dał się Butrymowi skusić na jego wózek konia za nim przywiązawszy. Damazy zmienił nazwisko, nazwał się z matki „Pasewicz“, szlachcic z Lidzkiego, i zawiązał z Szujkiem rozmowę. Od niego się dowiedział, że chorąży przez drogę nie bardzo był wesołej myśli, Wolskiego pędzał, a w Warszawie zawczasu nie miał zamówionego domu, tak że na Pradze musiał się zatrzymać, we dworze hetmana Branickiego. To też chorążego wprawiało w takie kwaśne usposobienie, iż w komorne do obcego się wprosić musiał, choć miał prawo wnieść się, równie jak hetman, do pałacu Radziwiłłowskiego w mieście. Ale o to do brata musiałby się zgłaszać, a nie chciał właśnie prosić go i wolał obcemu być winnym gościnność.
— Na Pradze stać i co dzień do miasta jeździć, nudna rzecz — mówił Szujko. — Lecz gdyby hetman nawet zaprosił brata do siebie, my wszyscy się tam nie pomieścimy i część dworu zostanie na Pradze.
Uradował się Damazy tą wiadomością, bo mu się zdało, że Zaborskie wraz z innymi pewnie na Pradze mie-

185