Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

szkać będą, zauważył, że Wolski, jako łowczy, pojedzie do Ujazdowa doglądać przygotowań polowania, a straży zbyt pilnej nie będzie. Spodziewał się więc dostać łatwo do Faustysi i sam też chciał się umieścić na Pradze.
Lecz gdyby i był miał myśl inną, nie przyprowadziłby jej do skutku, tak miasto przepełnione było. Zjazd na inwestyturę wysokich dygnitarzy był ogromny, a żaden z nich bez kilkuset ludzi się nie ruszył. Miasto ledwie na pomieszczenie tych starczyło, którzy mieli się czym opłacić i nastraszyć.
Gdy nad wieczór przybyli na Pragę, a Szujko pożegnawszy znajomego poszedł się do swego dworu przyłączyć, Damazy, chcąc jakiekolwiek sobie znaleźć schronienie, ledwie, dobrze się nachodziwszy, w nędznym dworku wprosił się do jeszcze nędzniejszego alkierzyka, dla koni nawet nie dostawszy żłobu.
Praga pełną była ludzi, wojska, czeladzi różnej, Żydostwa, wozów z obrokami, zapasami i ciurów a gawiedzi, jaka się zawsze do każdego większego zbiegowiska zlatuje.
Pomimo późnej godziny most dzielący od miasta przepełniony był przejeżdżającymi. Damazy znał stolicę, miał tu i ludzi znajomych; lecz gdzie ich było teraz szukać i znaleźć?
Mieszczanin, do którego się wprosił, zwał się Puczek, a był z powołania kowalem; chociaż niezbyt w rzemiośle swym wyćwiczony, ale za to życia stolicy świadomy, jakimiś pokątnymi frymarkami się trudnił. Od niego więc Damazy się łatwo mógł dowiedzieć, co się tu działo.
Puczek opowiadał, że na Stare Miasto do Warszawy prostemu człowiekowi ani się było dobrać. Zjazd był wielki, a mieszczaństwo też warszawskie zabierało się wystąpić bardzo świetnie czasu inwestytury. Kowal, li-

186