Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

czący się po części do niego, opowiadał, że rzemieślnicy regimenta dla parady wystawić mieli.
Mówiono już i o przygotowaniach olbrzymich na Ujazdowie, i Puczek utrzymywał, że tam las umyślnie posadzono dlatego tylko, aby król w białym polu nie strzelał do leśnego zwierza. Ponieważ, według powieści kowala, tłumy ludzi tam ciągnęły co dzień patrzeć, jak się owe cuda przygotowywały, jakie tam rusztowania wznoszono, zagrody stawiano itp., Damazy też myślał z dala się temu nazajutrz przypatrzyć, jeśliby nic innego do roboty nie miał.
Przede wszystkim jednak chciał wiedzieć, gdzie się pomieści Faustysia z matką i czy do niej nie będzie mógł dostąpić. Przed Puczkiem opowiedział się Butrym jako dworzanin przypóźniony Lubomirskiego, miecznika koronnego, do którego nazajutrz miał się niby dowiedzieć.
Następny dzień, po długiej odwilży, szczęściem ściągnął błoto małym przymrozkiem, a blade zimowe niebo pogodę zapowiadało. Butrym, przyodziawszy się tak, aby ani nazbyt pokaźnie, ni nadto licho nie wyglądał, puścił się ku wskazanemu dworowi i zabudowaniom hetmana Branickiego.
Tu się z łatwością dowiedział od pozostałej części dworu chorążego, że brat, hetman litewski, z porady czyjejś, a ze względu, iż chorążego narażać sobie więcej nie było politycznym — bo testament groził, zaprosił zaraz przybyłego do pałacu swojego w Warszawie. Przyjął dosyć wdzięcznie wezwanie to książę chorąży i sam z pryncypalnym otoczeniem swym udał się do Warszawy, część jednak znaczną ludzi zmuszony pozostawić na Pradze.
Szło o to Damazemu, ażeby dostał języka: kto mianowicie księciu towarzyszył i czy Zaborskie do miasta pojechały? co mu się zdawało niepodobieństwem z jednej

187