Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

tecy ma zawiązane stosunki. Pilność nie może być wielka; chyba Pan Bóg nie łaskaw, żebyśmy na swym nie postawili. Nie wątpiłem o sobie, gdym był sam — a co dopiero teraz!
Zarzucając się pytaniami dojechali do dworku, w którym stał Bohuszewicz; a że towarzysz jego na mieście był, znaleźli się tu sami i mogli mówić otwarcie.
Marcjan jeszcze pod wrażeniem tej krzywdy, która mu wyrządzoną została, o niczym nie mówił, tylko o niej się rozgadywał. Jawnym dlań było, że Wolski z góry ukartował tak wszystko, aby ciężar na cudze plecy zwaliwszy sam zań wziął zapłatę. Bez wiedzy księcia chorążego nie śmiałby był postąpić tak zuchwale.
Z bliższych chorążego znał lepiej Butrym szambelana Kaszyca i wiedząc, że on się tu znajduje, do niego udać się myślał z użaleniem; ale gdzie go tu było szukać?
Godzin parę stękając, gdy Marcjan rękę dał bratu, że z nim razem do wyzwolenia Faustysi należeć chce i będzie — umówili się spotkać na Pradze u Puczka, aby stamtąd gdzieś większej izby dla obu poszukać, i Marcjan do Kaszyca na miasto jechał poczynając od pałacu Radziwiłłowskiego.
Tu się go spodziewał znaleźć i nie omylił się. Kaszyc był zacny człek, lecz polityk wielki, ze wszystkimi dobrze być umiał. U hetmana w łaskach, u chorążego położony dobrze, z nikim nigdy się nie waśniąc, mitygując spory, pośrednicząc do zgód, umiał i sobie, i drugim być użytecznym, lecz energicznego wystąpienia za kimś spodziewać się po nim nie było można.
Z trudnością go na chwilę potrafił wyprosić od księcia hetmana Butrym i dosyć chłodno całą sprawę swą mu przedłożył.

205