Był to Radziwiłł także, lecz do żadnego z nich niepodobny, chyba z tego, że także dziwakiem był, ale wcale na inny sposób.
Mniejszy wzrostem od swych pokrewnych i imienników, książę Udalryk, regimentarz wojsk litewskich, starosta miński, wyglądał więcej na spokojnego biuralistę niż na męża rycerskiego zawodu. Mały, przysadkowaty, z głową dużą, oczy mocno wydatne, patrzące bystro, czoło podniosłe; ubranie miał na sobie zaniedbane, włos w nieładzie i ruchy zdradzające roztargnienie.
Sławny ze swej uczoności, i pamięci szczególniej, mól biblioteczny, po całych dniach w książkach się grzebał i na wyzwanie po kilka tysięcy wierszy mógł recytować nie zająknąwszy się.
Namiętności jego do nauki wstydzili się inni członkowie familii, po cichu powiadając, że im czynił dyshonor. Nikt z nich dotrzymać mu placu nie mógł w rozmowie, więc się go jak ognia obawiano. Radzono mu, aby przywdział suknię zakonną, lecz na to się krzywił i do stanu tego ochoty nie okazywał.
Ile razy spotykał gdzie hetmana lub chorążego, przychodził do nich odwiedzić, pokłonić się i pogawędzić, chociaż od żadnego z nich nigdy nic nie potrzebował.
I teraz też właśnie w Warszawie bawiąc dla jakichś poszukiwań naukowych, chwilkę wolnego czasu chorążemu poświęcił. Potrzeba było widzieć, jak na siebie spoglądali.
Książę bialski bez mała miał go za postrzelonego; Książę Udalryk swego pana stryja za — umysłowo upośledzonego.
— Osobliwsza rzecz — poufnie się czasem odzywał starosta miński — jak ci Radziwiłłowie ubogo wyposażeni przez matkę-naturę! Gdyby tak jeszcze rozum mieli przy
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.
207