Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

rumiane lice wesołe Sasa, który uprzejmie na wsze strony uśmiechał się i kłaniał. Otaczały karety pułki saskie, całe galonami złotymi i srebrnymi oszyte, strojne i do parady pono lepsze niż do wojny. Jechali na koniach i dygnitarze polscy, towarzyszący najjaśniejszemu panu. Orszak nadzwyczaj świetny przeciągnął przed oczyma widzów i zniknął w podwórcach zamkowych.
Zaraz potem kareta owa: wyzłacana i oszklona, sześciu białymi końmi zaprzężona, wróciła do Saskiego Pałacu po królewicza i po chwili ukazał się on w niej, otoczony dworem kurlandzko-polskim, wśród którego piękny, zręczny, na kosztownym hiszpańskim koniu skarogniadym, młody Brühl, koniuszy księcia, wszystkich oczy zwracał na siebie.
Oprócz tych dwu kawalkat królowi i księciu towarzyszących było na co patrzeć dokoła, gdyż od zamku ku Krakowskiemu Przedmieściu stały polskie i niemieckie pułki miasta Warszawy, umyślnie na dzień ten uformowane, cechy z chorągwiami i godłami, mieszczaństwo strojne i wygalonowane.
Stolarski tylko cech humorystycznym sposobem się ubrał, zamiast galonów do sukni ponaszywawszy strużyny z drzewa, z dala wcale pokaźne. Słowem: było na co patrzeć pod gołym niebem, a potem i na zamku, kędy się ta ceremonia oddawania chorągwi lennej odbywała.
Stał tu chorąży nasz, dla bezpieczeństwa nieco o ścianę sparty, starając się, aby mu w zmęczonych rękach litewska pogoń nie drgała. A że nogi cierpły i drętwiały a marzły, choć w butach futro miał, coraz musiał nimi poruszać. Wszyscy ci dygnitarze koronni i litewscy na poduszkach dzierżący insygnia, miecznicy z obnażonymi mieczami, cały orszak pana od złota i drogich kamieni połyskujący wspaniały obraz przedstawiał.

222