Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiem ja to — rzekł cynicznie — iż pana mego dla miłości księcia hetmana zdradzając zaufania przez to sobie nie kupię, ale się przekonacie, komum sprzyjał i służył.
To mówiąc ukłonił się i chciał odchodzić, gdy Ponikwicki go zatrzymał jeszcze.
— Pamiętajcież to, że testamentu pisać nie dopuścicie! — dodał.
— Żeby zaś mi to łatwiej przyszło — odezwał się Wolski — niech książę hetman ujmie Matusewicza — by, powołany do pisania, zwlekał.
Byłby jeszcze na dłuższą gawędę zatrzymał go Ponikwicki, ale Wolskiego już piekło nie tyle do Ujazdowa, ile na Pragę, aby natychmiast kobiety do Białej pod eskortą wyprawić.
Wytłumaczył się grzecznie, siadł na konia i gdy karety z pałacu do króla wyruszały, wioząc hetmana, chorążego i młodego miecznika, on, ulicą przemknąwszy się, popędził na Pragę.
Tu jejmoście, powróciwszy z miasta, jeszcze się zabawiały wesołą rozmową i Faustysia nawet więcej niż zwykle była ożywioną, a pani Gilles śmiała się i podskakiwała, gdy Wolski zjawił się w dziedzińcu.
Na widok jego Faustysia spochmurniała. Zaborska się uradowała, pani Gilles skrzywiła. Wolski, o niczym nie oznajmiając kobietom, z prawdziwie szatańską przebiegłością ułożył przygotowania do odjazdu. Nie zsiadając z konia, kazał brykę wytoczyć, smarować i zaprzęgać. Dokąd iść miała, nic nie mówił; sądzono, że do Ujazdowa lub na miasto. Potem posłał po najśmielszych kozaków dworskich dziesięciu, których po imionach mógł wyliczyć, bo ich znał wszystkich. Sotnikowi powiedział, że to rozkaz jest książęcy: natychmiast na konie siadać.

229