Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.

wał. Doniesiono mu i to, że Sępik zbiegł, ale o tym milczeć kazał, aby książę się nie dowiedział.
„Ma pan słuszność — rzekł w duchu — iż kogo raz do lochu zamknie, już go na świat nie wypuszcza. Komu tu już wierzyć, kiedy ten, co się na nogach nie mógł utrzymać...“
Tak samo zaraz wiedział Wolski, iż Faustysia była chora, że dwaj Butrymowie zjawili się w Białej, jeden z nich gdzieś znikł, a drugi u Zahajki mieszkał i zdawał się czekać na przybycie chorążego.
— Aha! Będzie on go widział! — zamruczał Wolski sam do siebie.
Dopuścić go do chorążego nie myślał wcale, ale gwałtu na nim dokonać — wahał się. Znali go ludzie, wrzasku by było nadto, a Marcjan też zuchwały i silny był, mógł się porwać — i za strzał strzałem odwetować.
Zapobiegając temu, aby się na zamku nie stawił Butrym, łowczy księciu sam przedstawił, aby zaległą pensję kazać mu wypłacić, a z miasteczka go wydalić.
— On tu z bratem będzie intrygował około Zaborskiej — rzekł — lepiej, żeby go tu nie było.
Na wszystko to przystał chorąży.
Natychmiast po powrocie z Warszawy, smutnym się czując, a w towarzystwie żony nie mogąc się rozweselić, chciał książę wieczorem odwiedzić Zaborskie i posłał hajduka z oznajmieniem o tym; ale Sawery przyniósł wiadomość, iż Faustyna leży w łóżku chora.
Zląkł się bardzo chorąży i wołać kazał Wolskiego, łajać go, że mu o tym nie oznajmił, przykazując, aby doktor Dubiski poszedł radzić i zdał raport z tego, jak znajdzie Zaborską.
Doktor, uczony, nauką i praktyką zajęty, był jednym z tych ludzi, którzy odosobnieni stoją i do niczego się mieszać nie chcą, aby do niczego zamieszani i wciągnięci

248