Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/293

Ta strona została uwierzytelniona.

przejadła, że się w rękach rozsypywały. Ziemia w tym miejscu miękka dała się podnieść rękami; Butrym rozgarnął ją, wykopał dołek i z pobożnym uczuciem począł składać w nim wszystko, co jeszcze na powierzchni leżało.
Na jednej z maleńkich kości coś mu zabłysło. Była to złota obrączka. Nieboszczyk za pogrzeb mu płacił. Na szerokiej obwódce stały dawnym pismem wyryte wyrazy:

Serce moje i twoje
Połącz, Boże, oboje.

i rok 1590.
Stare dzieje! — Serca te rozdzieliła niewola i śmierć, a z dwóch nieznanych żywotów została martwa obrączka, trwalsza niż życie.
Z uczuciem takim, jakby mu historia tych kajdan i męczeństwa była znaną, Butrym na palec włożył pierścień ów ślubny.
Miałoż to znaczyć ślub ze śmiercią czy przepowiednią być życia, które serca połączy?
Pogrzebłszy kości Damazy wrócił na swój barłóg i zabrał się do spoczynku. Nie było tu dla niego ani dnia, ani nocy. Nawet przyjście Koliby nic nie oznaczało, gdyż klucznik, przyniósłszy dzban wody i kawał suchego, zapleśniałego chleba, czasem się po dwa dni nie zjawiał, czasem dwa razy na dzień zaglądał.
Głosy z zewnątrz nie dochodziły prawie i dzwonów kościelnych nie mógł nawet dosłyszeć. Niekiedy, gdy w dziedzińcu brukowanym ciężkie wozy blisko przechodziły, zdawała się drżeć ziemia.
Wśród ciemności słyszał nocą tylko szmery jakichś istot niewidzialnych, które z nim dzieliły więzienie, ale nie widział ich. Owady śliskie jakieś i zimne znajdował przylgłe do ciała, gdy się budził, i zrzucał je z obrzydze-

291