Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

W lewym skrzydle pałacu, na piętrze, nie opodal od korpusu głównego, w rzędzie okien, szeregiem przez całą długość jego idących, łatwo było wyróżnić te, które mieszkanie pani Zaborskiej oświecały. Purpurowe z białym firanki i zielone liście doniczek pięć tych okien wyróżniały od innych. Osobne drzwi i wschody od podwórza prowadziły do tak zwanej „pani starszej“ nad bielizną książęcą. Nie bardzo była rada Zaborska temu, że ją „starą“ nazywano, ale winna była tytułowi temu pozorne stanowisko swoje przy dworze.
Wszedłszy na górę dostrzegało się pewną elegancję, z jaką lokal Zaborskiej był utrzymywany. Inna służba pańska na taki popis z zamożnością nie byłaby się ważyła; jedna ona nagany się za to nie obawiała.
Miała i przedpokój jasny, i izbę gościnną w meble stare i piękne strojną. Tu i zegar szafkowy gdański z kurantem, i para komód wykładanych drzewem farbowanym i perłową macicą, i stół mozaikowy, i krzesła pozłociste, i kobierce wcale zbytkownie były porozkładane i rozstawione.
Na komodach szkło, porcelana i kubki srebrne stały. Wyglądało tu do zbytku pańsko.
Za tym pokój samej Zaborskiej nie mniej był wychuchany, a cacek w nim świeciło się jeszcze więcej. Dwa zwierciadła weneckie duże wisiały na ścianach.
Przez korytarzyk wąski przejście prowadziło do dwóch pokoi, na ogród i wały obróconych, w których córka Zaborskiej mieszkała. I tu też niemal zbytkownie ozdobione były, choć niewielkie, komnatki. Pierwszej ściany okrywała jedwabna materia, nieco spłowiała, niegdyś kosztowna bardzo, drugiej świeży adamaszek niebieski zdałby się był choć u króla.
Ruchomości, równie jak u starej, zdradzały pochodzenie książęce, choć Zaborska nieustannie to powtarzała, iż wszystko, co u niej było, własnością jej się stało.

39