Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

łać kazał i sam na sam się z nią widywał. O przeszłości jej mówiono różnie, niezbyt dla niej pochlebnie, a mimo to kłaniano się jej z poszanowaniem.
Starsza ona tu była na dworze od wszystkich — przebyła wielu wzniesienie się i upadek.
Zaborska i jej córka podobno Szurskiej winne były, że, się na dwór dostały. Ona to napatrzyła Faustysię i wracającego z polowania księcia chorążego do dworku, w którym mieszkała, posłała. Widać było z obejścia się z nią Zaborskiej, że choć dziś sama już w łasce księcia ufność miała, obawiała się Szurskiej i szanowała ją bardzo. Stara rozkazująco mówiła do niej i obchodziła się z nią jak z podwładną.
Z nikim też ona nie bywała grzeczniejszą, łajała głośno najpokaźniejszą starszyznę, a nikt ani jej odpowiedzieć, ani się na nią śmiał poskarżyć.
W owych czasach pobożności wielkiej i powszechnej rzucało i to cień na Szurską, że rzadko do kościoła chodziła, a gdy czasu świąt do fary pójść musiała, stawała w kruchcie, w kącie, oparta na kiju i nikt nie widział, żeby się nawet przeżegnała.
Skąpstwo Szurskiej przechodziło wszelką miarę. Chodziła w łachmanach, wypraszała sobie starą odzież, karmiła się ochłapami z kuchni, a co miała ordynarii, chleba, świec, wszystko to sprzedawała. Ponieważ sknerstwo to przez długie już trwało lata, nie bez słuszności może rachowano, że znaczne pieniądze zebrać musiała. Trafiało się jej, że gdy tak nędznie odziana zatrzymała się pod kościołem albo w kruchcie, ktoś, biorąc ją za żebraczkę, rzucił jej jałmużnę. Naówczas wzrokiem groźnym mierzyła go, ale miedziaki chowała do kieszeni.
Dziewczętom, które u niej służyły, gorzej było przy starej niż w piekle i kończyło się zawsze na tym, że podrósłszy uciekały od niej.

51