Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

żony, zrujnowany, stary Żyd musiał na te lata, w których się spodziewał spoczynku i dostatku, zejść na nędzną chałupę i na ubóstwo, z którego już się wyratować nie mógł.
Lecz była to Hioba natura: więc wylawszy się ze skargami przed Panem, błogosławiła rękę jego i cierpliwie czekała podźwignienia, pociechy z nieba lub wyzwolenia. Froim stał się pobożnym bardzo i dzieci rozpuściwszy po świecie, podtrzymywany przez nie po trosze, żył z dnia na dzień — zrezygnowany już na dolę swoją.
Zmuszony wynieść się od Chai, Butrym przypomniał sobie starego Froima i zapytał o niego w miasteczku. Znali go wszyscy w Białej i pierwszy spytany Żyd wskazał mu chałupę, ostatnią z tych, które połączone były w jedną całość sznurem od dachu przewleczonym na domy sąsiednie.
Trudno sobie wyobrazić coś nędzniejszego. Zapadła na pół w ziemię, ze ścianami powyginanymi, z dachem pogarbionym i połamanym, nad którym sterczał ogromny dymnik, oplatany łoziną i osmarowany gliną — chata Froima takiemu tylko, jak on, zubożałemu nędzarzowi służyć mogła za mieszkanie. On, żona jego, równie jak on stara, i sługa tak biedna jak oni — składali całą ludność tego szałasu. Gdy Damazy z rana zapukał do drzwi, do których nigdy nikt nie zaglądał, zdziwiona sługa przyszła go odprawić, sądząc, że będzie pytał o drogę. Na zapytanie o Froima i on sam się pokazał, ale w stroju do rannej modlitwy wdzianym, którego nie zrzucił, aż nabożeństwa dokończył. Damazy czekał cierpliwie.
Froim, zdjąwszy ubranie służące do modlitwy, gdy się do Damazego zbliżył, nie poznał go wcale. Musiał mu się przypomnieć Butrym, odwołać do szczęśliwszych czasów. Wiedział o tym, że Żyd za wyrzucenie z arendy nielitościwe do księcia żal czuł i nie mając wiele do stracenia — da

83