Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

los siostrzenicy, której chciał być wybawicielem: postanowił więc puścić się do niego, do Chrzanówki — „na los szczęścia“.

Do Chrzanówki, w zapadłej kotlinie Podlasia, ku Bugowi położonej, wśród lasów, wydm, moczarów i prawdziwej pustyni, nawet dostać się nie było łatwo. Lubaszewskiego mało kto znał, wiedziano, że od lat wielu na wsi się zupełnie zakopał, z niej nie wyłaził i żył jak pustelnik, nikogo nie widując prawie.
Pytał o niego Froima Damazy, a stary Żyd, kronika chodząca całej okolicy, o nim niewiele powiedzieć umiał. Za młodu — jak wieść niosła, sługiwał na dworze Czartoryskich, miał nawet łaski u późniejszego kanclerza, bo do pióra był zdolny, języków się wyuczył kilku i doskonale nimi władał.
Wiodło mu się tam tak szczęśliwie, iż wielką krescytywę dlań zapowiadano. Mężczyzna był co się zowie, piękny, i na pokojach wstydu panu swemu nie czynił.
Nagle, wśród tego zawodu, bez żadnej przyczyny jawnej, która by się odgadnąć dawała, pan Henryk Lubiszewski jednego ranka zabrał się, z czym miał, i wyjechał na zawsze od księcia nawet go nie pożegnawszy.
Głucha wieść chodziła tylko, że dnia poprzedzającego scena jakaś bardzo gwałtowna zaszła między księciem a jego amanuentem. Lubiszewski jak oszalały wyleciał z pałacu i więcej do niego nie powrócił.
Froim dodawał, poruszając na to ramionami niedowierzająco, iż podejrzewano Lubiszewskiego o jakieś wysoko bardzo sięgające amory, które miały być nie bez wzajemności.
Na wieś swą powróciwszy Lubiszewski więcej się już na świat nie pokazał. Wpadł jak w wodę. Wiedział on

86