dziwieniem i zapałem przypatrywał się małemu trzewiczkowi, gorsecikowi, jéj sukni, wstążkom i najmniejszym szczegółom; a to wszystko ze skrupulatnością, z jaką starożytnik ogląda piękny rękopism dawnych wieków. Pierwszy może raz w życiu niezgrabném ust ruszeniem na uśmiech dziewczyny odpowiedział, a ta, czy to z próżności, czy z upodobania, postanowiła korzystać z uczynionego wrażenia i pozyskać serce Prospera.
Wchodząc do swojéj izdebki po tém widzeniu, pierwszy raz uczuł pan Prosper, że mu czegoś brakowało; pierwszy raz udał się, prosząc o radę zaniedbanego lusterka, i pierwszy raz miłość własna protestowała się przeciw długiemu surdutowi, okularom, tabakierce i kijowi. Niespokojny chodził wzdłuż i wszerz po izbie, chwytał za zbutwiałe foliały, które dawniéj czytać i przerzucać lubił, ale nic mu smakować nie mogło: obraz nadobnej Marysi wszystkie zamiary niweczył. Tłómaczenie ulotnych Anakreonta poezyj wpadło mu do rąk, i raz pierwszy zrozumiał prawdziwe znaczenie i postrzegł piękność jego pieśni. Była to chwila stanowcza. Prosper uczuł, że jego dusza chce się wylać na papier, siadł i napisał wiersz, któremu dał tytuł: „Zatęsknienie się.“ Gieniusz jego naprzemian chwytając się polszczyzny i łaciny, zbierał kwiat obu języków i ułożył coś tak mistycznego i skomplikowago, iż ludzie ograniczeni nie przyznaliby nawet sensu temu górnemu kawałkowi poezyi.
Po ułożeniu tego utworu natchnienia, poeta złożył pióro zwycięskie, i chciał wyjść na przechadzkę; ale głębsze zastanowienie się nad samym sobą ukazało mu, iż jego ubiór i postawa nie przystoją wcale zalotnikowi; postanowił tedy siedziéć w domu, póki-by powoli nie odmienił powierzchowności. Powiadają, iż sama tylko miłość daje popęd gieniuszom; nasz Prosper nowym jest tego dowodem, od czasu bowiem, jak się zakochał, zaczął więcéj pisać, i to rzeczy zabawniejszych, jakoto: logogryfów, akrostychonów, tryoletów i t. p. Marysia była to zupełna Ewa po zjedzeniu fatalnego jabłka, która tylko szukała, z kim-by się ostatkiem zakazanego owocu podzielić. Dowcip jéj zadziwiłby każdego, zręczna w udawaniu, łagodna i gniewliwa, powolna i trzpiotowata, umiała swój charakter przystosować do charakteru kochanka, i jak wyblakły atlas, który z każdéj strony innym połyskuje kolorom, tak ona przy każdym odmienną przybierała postać. Słuchała uczonych rozpraw i komplementów pana Prospera z dziwną cierpliwością, i niekiedy nawet lubiła okazywać, że z jego rozmów korzysta, a to do reszty podbiło serce uczonego.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/026
Ta strona została uwierzytelniona.