Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

Ubrany był w galonowany i całkiem zahaftowany złotem frak, w czarne spodnie, w pończochy i trzewiki z wielkiemi kameryzowanemi sprzączkami, świeżo i wytwornie ufryzowane miał włosy, a cały zlany był perfumami, które na kilka kroków od niego słychać było.
Nie można policzyć, ile razy i jak rozmaicie ukłonił się, nim wprowadził obie hrabine na szerokie, lśniące marmurowe wschody.
— Więc wyjechał? — zapytała Palmira.
— Wyjechał do Łazienek; powróci za godzin parę — odpowiedział, uśmiechając się białemi ząbkami Francuz.
— Wybornie!
— Doskonale! — odezwały się obie hrabine; a grzeczny Francuz, cały w podskokach, zastępując swego pana, wprowadził i przyjął gości.
Nie tracąc czasu, zaczęto natychmiast znosić paki i paczki, wyrzucać dawne meble, ustawiać nowe, nową porcelanę, źwierciadła, obrazy, srebra, biusta i mnóstwo tych bezużytecznych a pięknych drobnostek, które należą do ubrania wytwornego pokojów.
Obie panie rozkazywały z zapałem, pośpiechem, a co większa bez sporu, jak ich kosztowne podarunki ułożone być miały.
— Tylko prędko!
— Tylko prędko! — odzywały się obie, zawieszając firanki, ustawiając alabastry i naczynia, a na stołach porządkując porcelanę i imbryki, w których za chwilę przygotowane już napoje rozlane być miały.
— Teraz, mój drogi panie Alfonsie — odezwała się zadyszana hrabina, obracając się do kamerdynera, który się ciągle ze swego obowiązku uśmiechał — jak książę przyjedzie, proszę mu nic a nic, ani słowa nie mówić, żeśmy tu były, że jesteśmy. Karety każ wciągnąć do wozowni. Tylko księciu proszę nic nie mówić; daj mi słowo honoru, panie Alfonsie.
Pan Alfons dał słowo honoru, uradowany, że pani hrabina mówiła mu o honorze, o którym on sam nigdy nie myślał.
— O! ani słowa! bardzo dobrze! bardzo dobrze! — powtarzał — to pewno, za to ręczę!
I kłaniał się uradowany i uśmiechający, poprawując mankietki i karbowane żaboty batystowéj koszuli.
Teraz zobaczmy, co się dzieje z drogim, oczekiwanym, kochanym i miłym solenizantem. Po obiedzie u króla, książę z bólem głowy powrócił do pałacu Pod Blachą, spojrzał w źwierciadła ziewając kilka razy i przypomniawszy sobie, że się znudził w wielkiém towarzystwie, usznurowaném w etykietę — zadzwonił na kamerdynera.