latał prędko, prędko, a miał skrzydła motyle, a mlił... o, nie powiem, co mlił, bo nie wiem, dosyć, że mlił.
Westchnęła. Westchnąłem. Spojrzała w niebo. Ja — na ziemię.
— Jak się masz?
— Bądź zdrowa.
I poszła sobie. Widocznie nie miałem serca.
Przyszedł przyjaciel; w głowie pełno miał błota, w sercu dukaty, w ręku nadzieję; przyszedł i ukłonił się.
— Dzień dobry.
— Dobra noc.
— Jak się masz?
— Bądź zdrów.
Musiał pójść także — i zostałem znowu sam jeden.
Przyszedł ubogi; w sercu miał łzy, w głowie rozpacz, w ręku kij, a torbę na plecach.
— Pomóż!
— Spać mi się chce.
— Ratuj!
— Która godzina?
— Umieram!
— Bądź zdrów.
Poszedł i ten; nie miałem serca, leżałem sobie i piłem i latałem na obłokach dymu i byłem zawsze sam jeden, — a niebo było czarne i wiatr gderał i piorun łajał i błyskawica śmiała się szydersko... A ja się nie bałem, bo nie miałem serca, tylkom się nudził, bo nudno bez niego, i ziewałem, a zasnąć nie mogłem i czasem pamięć jak latarnia złodzieja błyskała mi w głowie przypomnieniem, że nas było dwoje!
Było nas dwoje... kiedyś dawno!... i jedno serce mieliśmy i jedno szczęście patrzaliśmy w jedno niebo i było nas dwoje w jedném... ale to dawno, dawno!...
Nudno było bez serca. Poszukam — myślałem — i kupię sobie za pieniądze i wprawię w piersi.
Wziąłem surdut, laskę, kapelusz i poszedłem serca szukać.
Zastukałem do pałacu. Było tam dużo ludzi i światła i sług i koni. Wszedłem na salę.
— Co tu robisz?
— Szukam serca.
— Gdzie? na balu?...
— Chcę kupić sobie; moje mi piorun spalił.
— Biedny człowiek. Proszę do tańca.
— Bardzo dziękuję.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.