Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

tych przez nich wód, a nareszcie przypisują go także użyciu zbytecznemu wódki i dymnym chatom. Na Pokuciu pospolity, kołtun przeniósł się wojną z Rusi do Polski. Zwierzęta nawet téj chorobie objawiającéj się na włosach podlegają, co zdaje się okazywać, że jest przywiązaną do miejsca i wypływa z przyczyn lokalnych. Wszakże, że jest w blizkiém obcowaniu zaraźliwa i dziedziczna, a niezmiernie trudna do wykurowania, wątpliwości nie ulega. Jéj szkodliwe skutki włosami się nie ograniczają, humory, które ją sprawują, często kaleczą okropnie i nieznośnych bywają przyczyną boleści.
P. Narbutt cytuje piosnkę o bożku Lubiczu Lubczyku, śpiewaną niegdyś w Pińszczyznie, którą, że się do tych stron stosuje, przywodzę.

O ty Lubicu
Wwedy w łożnicu
Zapaliwszy świcu
Moju hołubicu.

Nie mogę się domyślić, po co tu ta świéca, bez któréj dość niewdzięczne twarze Pińczuków mogłyby się były obejść wybornie — widać, że rym jéj koniecznie potrzebował.
Jako pendant do niéj, mogę tu zacytować drugą złapaną w Pińszczyznie, z innego wprawdzie całkiem rodzaju, lecz popularną dykteryjkę stanowiącą, dość charakterystyczną. Jest to opisanie bankietu, który teraz, za panowania dzisiejszego Szyttlera, już się nie praktykuje.

Czapla ryby łowiła, a bocian sprawował,
A dudaszek,
Mały ptaszek,
Do stołu gotował.

Bądź jak bądź — à propos dudka powiedziéć trzeba, że i tu królestwo brzucha się rozciąga, nikt tu po czapli i dudku jeść nie zechce. Gdybyć przynajmniéj karmiąc lepiéj żołądek chcieli pamiętać o duszy i głowie! Ach! panowie wielbiciele Szyttlera, zlitujcie się i nad niemi!!

VI.

O kilka mil od Pińska za Dzikowiczami, osadą ubogiéj zagonowéj szlachty nad Styrem, jest karczma dość na Zarzecze porządna, stojąca u brzegu rzeki, tak właśnie, jak u nas lądowców stoją karczmy nad drogami.
Błota kępiaste i ogromne przestrzenie czerotów otaczają ją dokoła, kilka ledwie dojrzanych drożynek prowadzi do niéj, żadnéj